Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PrzekraczampewnieprógkawiarniRosa.Brązoweskórzanewinstony
wolnoprzebijająsięprzeztłumkłębiącychsięprzybarze
chimerycznychludzi.Zapachświeżoparzonejrobustynapiera
agresywnienamojeciało.Niedostrzeżony,zajmujęjedenzniewielkich
stolików.Wbijamplecywdrewnianeoparciekrzesła.
Obejmujęwzrokiemniewielkieprzejściemiędzyblatembaruastarą
ceglanąścianąiczekam.Wyczekujęwidokuognistowłosego
stworzenia.
Wytartyparkietwydajezsiebiecharakterystycznągamęprzeróżnych
dźwięków,wktórychakompaniamencieprzesuwaszopuszkami
kościstychpalcówpoczerwonejcegle,atwedrobnejakukilkuletniej
dziewczynkiciałopośpiesznieprzemieszczasięwgłąbtejbezmyślnej,
niedostrzegającejcięhołoty.Przesuwampalcemwskazującym
podolnejwardze,studzącdrżącewrozbawieniukącikiust.
Ciężkiprzypadek.Faktycznieciężkiprzypadek…Jedną
znegatywnychcechCollera,twojegopsychiatry,jestniedokładność.
Pacjent,którynierozumiepowagiwłasnychproblemów,zazwyczaj
potrzebujeniecowięcejuwagi,anatoCollerowibrakujecierpliwości.
Pookołorokuleczeniaiwysłuchiwaniawkółkotychsamych
problemów,tracizapał,stawiawyssanezpalcadiagnozyikieruje
pacjentanaterapiegrupowe.
Podnoszęsię,kiedynieświadomiekołyszącbiodramiiprzyciskając
dopiersikilkapodniszczonychpowieścimijaszmiejsce,przyktórym
siedzę.Stajęwtymsamymrzędzieregałów,niedalekoiprzeglądam
przypadkowochwyconąksiążkę.Niepatrzysznamnie.Niezauważasz
mnienawetwtedy,gdypodskakującnapalcach,staraszsięzdjąć
znajwyższejpółkiPrzeminęłozwiatrem,ajabezskrępowaniawbijam
wzrokwtwąporcelanowąskóręnaudzie,odsłoniętymprzezunoszący
sięprzygwałtownymruchupaskudnyitanimateriałspódnicy.Dobre
manierywymagająbymzaproponowałpomoc,alewtymmomencie
twerozkoszniepociągająceciałowzburzyłomojemyśli.
Opadaszciężkonacałestopy.Przełykamślinę,kiedyniewielka
krągłośćtwojejpiersipodskakujewusztywnionej,prostejmiseczce