Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Taplątaninaśladówoznaczacofaniesięizawracanie…
wracałtędy.
–Trzebajaknajszybciejporównaćteśladyześladami
opondostawczakazdzisiejszejkolizjinadole,przygórce.
–Chodziciotegovolkswagena?
Mariánskinąłgłową.Rudolfnietylkomiałdużąjak
natechnikawyobraźnię,byłteżzawszenabieżąco.Dzięki
niemuMariánnierazzaoszczędziłmnóstwoczasu.
–Wedługmnietomogłobyćwłaśnietoauto
–zauważył,wpatrującsięwśladyoponnaśniegu.
–Czemutakuważasz?
Rudolfuniósłtaśmępolicyjną,dałMariánowiprzejść
iostrożnie,skrajemdrogipodprowadziłgowmiejsce,
gdziewidniałyśladyparkowania.
–Auto,któretustało,równieżmiałoprzesuwneboczne
drzwi.Tutajwidać,jakktośwysiadał.Podeszwyustawione
prostopadledoauta,widzisz?–Wyciągnąłrękęiniechcąc
zdeptaćnienaruszonejwarstwyśniegu,pomachałnią
kawałekprzedsobą,aleMariánwidziałtylkoniepojęty
labiryntśladów.Rudolfpotrafiłznichczytać.–Niktnie
wysiadałodstronykierowcy.Tylkotędy.Wtensam
sposóbwsiadłpotemdośrodka.Miałdośćmałestopy.
Najwyżejczterdziestka.
–Czylialbokabinakierowcyniebyławżadensposób
oddzielonaodtyłuauta,albowsamochodziebyły
conajmniejdwieosoby–dedukowałMarián.Wciążjednak
niezdobyliżadnychdowodównato,żesamochód,który
przyjechałtuwnocy,apotemodjechał,miałwogólecoś
wspólnegozmartwądziewczynąwogrodzieWanga.
Mariánliczył,żedowodówdostarczyimvolkswagen
crafter,którywpadłwpoślizg,poczymskończyłwrowie
kilometrstąd.Jakdotądniemogliliczyćnarozmowę
zkierowcą.Leżałwszpitaluzewstrząśnieniemmózgu
imasązłamań.NazywałsięNguyenDuongibył