Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bellamynalega,żebydokładniemnieprzebadać.
Podmuchtrochęmniepoturbował.
–Miałeśszczęście–podsumowałsmutnoRoper.
–Jacitomówię.
–AletenPoolniemiał.
–Ztego,comipowiedziałeś,wynika,żetejsprawie
trzebasiędobrzeprzyjrzeć.
–Absolutnie.Toniebyłmójszofer,kancelariapremiera
czasemwynajmujelimuzynyzkierowcami,gdynie
maswoichnazastępstwo.Poinformowałemjużwydział
antyterrorystycznywScotlandYardzie,żebysprawdzili,
cotylkosięda,ipuściliwświatodpowiedniąinformację.
Awariasamochodu,wybuchbenzynyitakietamsprawy.
Niechcę,żebyprasaspekulowała,czytoniebyłkolejny
zamachmuzułmańskichterrorystów.
–Możejednaktakbyło.
–Nawetjeśli,toniemasensutegorozdmuchiwaćisiać
paniki.BellamyobejrzałjużciałoPoola,aGeorgeLangley
niedługozajmiesięautopsją.Zostanę,ażjąskończy.
–Rozłączyłsię.
Ropersiedziałirozmyślał.WszedłTonyDoyle,sierżant
żandarmerii,któryakuratmiałnocnydyżur.
–Nadalpantusiedzi,majorze?Jajużniewiem,
comamzpanemzrobić.
–DzwoniłgenerałFerguson.Wybuchłjegosamochód.
Kierowcanieżyje.
–MójBoże–powiedziałcichoDoyle.–Jakkiedyś
wIrlandii.Jakbyktośzabrałmnietamzpowrotem.
–Wzdrygnąłsię.–Przynieśćcośpanu?