Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znaczenia.Jakologik-cybernetyk,odpowiedzialnyzałącznośćipokładowezespoły
informatycznewiedział,gdziejegomiejsce.Zresztą,nachodzisięjeszczedosyć.Jeżelizdąży.
Trwałodobrychparęminut,zanimnadklapąwłazubłysnęłozieloneświatło.Atmosfera
jakwlaboratorium.Dziewięćdziesiątdziewięćprocentdwutlenkuwęgla.
Włazotworzyłsiębezszelestnie.Dałemkrokdoprzoduistanąłemnapółokrągłej
platforemcewindy.Patrzyłemcałyczaspodnogi.Itylkopodnogi.
Słuchawkizatrzeszczały.Lutaodchrząknąłimruknąłcośniezrozumiale.
Comówisz?
Pancerzbąknął,wskazującgłową.Przyjrzałemsiępołyskującejciemnopowłoce
kadłuba.Windasunęłapłynniewdół,plamyiśladysadzynapancerzu,pozostałośćpo
lądowaniuwatmosferze,układałysięwkrótkie,urwanesmugi.Niebyłoichwiele.
Wporządkupowiedziałem.
Właśniemruknął.
Zrozumiałemiprzestałeminteresowaćsięstatkiem.Naglewydałomisię,żenasłuch
przyniósłdalekiodgłossyreny.Rozejrzałemsięszybkoizobaczyłemspływającyz
najbliższegowybrzuszeniaterenu,wirującykłąbdrobnegopyłu.Nic.Totylkowiatr.
Platformaprzyhamowałamiękkoizatrzymałasiękilkanaściecentymetrównad
powierzchniągruntu.Wyprostowałemsięodruchowoistanąłemnawypolerowanejod
rzutemskale.Nieoglądającsiępostąpiłemkilkakrokówdoprzodu.
PoczekajdobiegłmniegłosLutysprawdzimykierunek.
Stanąłem.Powoli,jakbymnaprowadzałnacellaserowymiotacz,uniosłemgłowęi
spojrzałemwniebo.
Niebyłogo.Nadnaszymigłowamiwisiałaplastyczna,niedorzeczniepomniejszona
mapa.Byławszędzie.Wpromieniukilkukilometrówterenwydawałsiępłaski.Alezza
wierzchołkównajbliższychgórwyzierałyszczytynastępnych.Zanimiteżbyłygóry,
widocznejużodpodnóży.Dalej,awłaściwiewyżej,lądwznosiłsięwewszystkich
kierunkach.Źlemówię:ląd.Zaktórymśzkoleipasmemwzgórzjaśniałbezmiaroceanu.I
takżeniebezmiar.Jegoprzeciwległybrzeg,widocznyjaknadłoni,przekraczałwidnokrągjuż
nadnaszymigłowamiibiegłdalej,zacieśniającymsiępółkolemkuzenitowi.Górypoczynały
zwisaćszczytamijaksople,ukazującniesłychanieostrorzeźbędolinigrani,piargówi
strumieni,jakbynaprawdęchodziłoooryginalnyfreskczyreliefyzdobiącekopułę
wzniesionejprzezludzibudowli,aniekrajobrazprzeciwległejpółkuliglobu.Tewiszącew
zenicieoceanyikontynentywistociedzieliłaodpatrzącegoodległośćniesetek,alewielu
tysięcykilometrów.PlanetanieustępowaławielkościąMerkuremu.
Całewnętrzetejzastępującejgrunt,horyzontiniebokuli,wypełniałoosobliweświatło,
wyłuskującenajmniejszedrobiazgiznajbardziejnawetoddalonychlądów,arównocześnie
ciemne.Jakgdybymiejsceatmosferyzajęłalitabryłaszkłalubjakiegośczarnegokryształu,
doskonaleprzeźroczystegoonieznanychfizycewłaściwościachoptycznych.Góry,rzeki,
doliny,wodyipustynie,obszaryporosłelasami,wszystkotobyłoibezbarwne,i
ciemnofioletowezarazem,takiteżkolorytprzybrałopowietrze.Pomyślałemodziesięciu
latach,jakiemająmiwystarczyć,abyoswoićsięztymotoczeniem,izrozumiałem,czemu
Lutazarzekałsię,żebynieliczyćzbytnionajegodoświadczenie.Żadenznasniemiałmu
tegozazłe.Aleterazuświadomiłemtosobienaprawdę.
Poczułemjegodłońnaramieniu.Niesłyszałem,kiedypodszedł.Omiótłspojrzeniem
znacznączęśćhoryzontu,poczymzwróciłtwarzwmojąstronęiuśmiechnąłsię.Wydałomi
się,żelekkoskinąłgłową.
No?usłyszałemjegolekkozachrypniętygłos.
Wzruszyłemramionami.
Wiedziałemmniejwięcej,czegosięspodziewaćmruknąłemniezbytpewnie.
Zatroszczylisięoto.
6