Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Luta,MurkyzabrzmiałwsłuchawkachpodniesionygłosFrosa.Straciłemnamiar.
Słyszycie?
Jaktostraciłeś?spytałLuta.OdwróciłsięwstronęniewidocznegojużRubina,
jakbychciałprzewiercićwzrokiemłańcuchwzgórzipancerzstatku,bysprawdzić,czyFros
niemaprzypadkiemgorączki.
Przestalinadawać.
Todobrzepowiedziałempochwili.Naczterylatamamyspokój.
Możepuścićsondę?niewytrzymałFros.Zciasnąorbitą,tylkonadstację?
Nie.
Zabrzmiałotojakzatrzaśnięciedrzwi.AleFroswiedziałrówniedobrzejakmy,że
pojawieniesięnadstacjąaparatuzwiadowczegomusiałonasostateczniezdekonspirować.Był
bardziejwytrąconyzrównowagi,niżbytowynikałozsytuacji.Widaćwiązałpocichupewne
nadziejeztympulsującymwpulpicieświatełkiem,któretakniespodziewanieprzywitałonas
naorbicieglobu.Możemyślałotamtejtrójce,Mykinieiinnych?
Ruszyliśmydalej.Przednamiścieliłasięterazrozległarówninazamkniętaniskimi
wzgórzami,zaktórymibyłajużzagiętakugórzetaflaoceanu.Wyżejmajaczyłyzarysy
dalekiegolądu.Jeszczegodzina,możepółtorejizapadniemrok.
Drogawiodłaśrodkiempłytkiejdolinymiędzyłagodnągraniąaporosłymi
zmierzwionymzielskiemkopcami,zmierzającymipojedynczymszeregiemkurówninie.
Nasłuchprzynosiłjedynieszeleszcząceodgłosywiatru.Płaskowyżprzednami,otaczającego
szerokimpierścieniempagórki,odsłoniętepartieoceanuwszystkotosprawiałowrażenie,
jakbyodpierwszychdniistnieniaukładuniedotknąłtejziemiwzrokżywejistoty.Aprzecież
niedalejniżokilkakilometrówpięćdziesiątczterylatatemuzamieszkaliludzie.Otrzymali
niewielkie,alepotężniewyposażoneiuzbrojoneschronienie,pancernąstację,oddaloną
przezornieodlądu,osadzonąnaruchomympierścieniu,przesuwającymsiępoplamentowym
filarzewbitymwdnooceanu.Środkiemfilaru,nibynaczyniawłoskowatewpniurośliny,
biegłyprzewodydostarczającepaliwapiecomwodnymiautomatomaprowizacyjnym.Nie
pamiętamnazwiskpierwszejtrójki,którapozostaławtejbazienapełnedziesięćlat.
Pięciokrotniezmienianozałogę.PięćdziesiątlatwmeldunkachpłynącychkuZiemi
powtarzałysięniemalidentycznedanedotycząceśrodowiskastacjiimieszkańcówsąsiedniej
planety.Planetyludzi,którzyopuściliZiemię,abyzdobywaćdlaniejnoweświaty,apotem
niechcieliotympamiętać.
Ostatniezbocze.Szczytprzełęczy,araczejszerokiegosiodłamiędzydwomagarbami
przybrzeżnychwzgórz,wznosiłsięwodległościnieprzekraczającejpięćdziesięciumetrów.
Każdykrokodsłaniałbliższepołacieoceanu.Byłrudo-fioletowy,wydawałsięzimnyijakby
gęsty.Wiatrprzybrałnieconasile,jegoszumprzechodziłchwilamiwwysokiegranie.
Lutazatrzymałsięnagle.Uniósłpraweramięistałchwilębezruchu.Wreszcieopuścił
rękę,posłałmiprzelotnespojrzenieisięgnąłpopulpitkalkulatora.
Trwałokilkaminutzanimsprawdziłpomiary.Przezcałytenczasnieodezwałemsię
słowem.Pomimożewotoczeniunadalpanowałniezmąconyspokój,aokolicabyłami
nadtoznajoma.PlastycznamapawbazienaCererze,skądstartowaliśmy,oddawaławiernie
nietylkorzeźbęterenu,aleikażdezałamanieskały,zagłębienie,każdyniemalkamieńczy
kępęmierzwy,stanowiącejtutejszymech.Oddobrychkilkukilometrówrozpoznawałem
mijanewzniesienia,potrafiłbymwymienićzpamięciichodległośćodstacji,niemówiącjużo
wskazaniukierunku,wjakimnależałojejszukać.AlejeśliLutauważa,żepozostałocośdo
sprawdzenia,niebędęmuprzeszkadzał.Ontubył.Możnapowiedzieć,żewracadosiebie.
Widaćnaprawdęniejestpewnywłasnychdoświadczeń.Lubteżmaichzbytwiele.
Tengłazzprawej,powyżejśrodkaprzełęczyzaznaczonybyłnamapiezfotograficzną
dokładnością.Nawetjegorozmiaryodpowiadałyproporcjąotoczeniu.Przezśrodekskały
biegłajasnaszczerba.Poniżejwybrzuszenieigłębokowciętapłyta,tworzącaszerokiokap.Z
8