Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁIV
Stąpającpogrząskim
gruncie
Nadeszłaniedziela,takpiękna,jakbynaświecienie
byłosmutkuaniśmierci,aniwiny;trwającedzieńczydwa
opadydeszczusprawiły,żeziemiabyłaświeżairadosna
jakbłękitnenieboponadnią.Ruthpomyślała,żeotojej
nadziejespełniająsięzbytsilnieiwyglądała
zachmurzeniawpołudnie;tymczasempysznapogodasię
utrzymałaiodrugiejdziewczynabyłajużwLeasowes
zbijącymradośniesercemipragnęłazatrzymaćgodziny,
któretegopopołudniamiałyzbytszybkoupłynąć.
Włóczylisiępopachnącychdróżkach,jakgdyby
ociągającsięwtensposób,moglirozciągnąćczas
izatrzymaćognistokopytnerumakipędzącekukońcowi
szczęśliwegodnia.Byłopopiątej,kiedydotarli
dowielkiegokołamłyńskiego,którestałowbezczynności
dniaPańskiego,nieruchomewgęstymbrązowymcieniu
iwciążmokrejeszczeodwczorajszegozanurzania
wgłębokiej,przejrzystejwodzie.Wgramolilisię
naniewielkiewzgórze,niezupełniejeszczezacienionepod
łukowymzadaszeniemzwiązów;wówczastoRuthlekkim
ruchemrękispoczywającejnaramieniupanaBellinghama
zatrzymałagoispojrzałanajegotwarz,abysię
przekonać,cotwarztawyrazi,kiedyujrzyMilham
Grange,któreterazbyłonieruchomeispokojne
wpopołudniowymcieniu.Byłtodomrefleksji;materiałów
dojegowzniesieniabyłowokolicypoddostatkiem,
akażdykolejnywłaścicieluznawałzakonieczne
dobudowaćcoślubnadbudować,budynekstałsię
malowniczymzlepkiemnieregularności
nierównomiernejgryświatłaicieniktóryjakocałość
oddawałwpełnisenspojęcia„domrodzinny”.Wszystkie
jegoszczytyizakamarkispajaławjednoitrzymałarazem