Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
skręconejzwielucienkichdrutów.Imniecościągnienatamtennieznanybrzeg.Mnie
jakiśtajemnynakazpopychakudalekiemukontynentowipodrugiejstronierzeki.
Wchodzędowodynagrzanejzwierzchu,pachnącejzielenizną,zimnejoddołu,
odmulistegowtymmiejscudna.Wodaobejmujejużuda,chwytaczarnemajtki
płócienne,obejmujebrzuch.Mimowolipodnoszęobieręceściętegęsiąskórką.
Wstępujęwcieńmiędzytepionowebierwionaobrosłejakimśskarlałymmchemalbo
zielonąpleśnią.Słychaćkijankibabpiorącychbieliznęwrzece,gdzieśobokza
zakrętemkąpiąsięstarsichłopcyiwodawydajegłębokiebutelkowestęknięcia
dręczonaichpsotami.Ajaidęcorazdalejkunurtowirzeki,chociażminiewolno,nie
wolnomiwogólesamemuwchodzićdorzeki.Gdzieśtuztyłupachniemięta,pachnie
kruszyna,woniejegorzkopiołun,ajaprzesuwamsiękołotychoślizgłychbali,jużw
tymmiejscuczarnych,pozbawionychnarośli,wiem,żeprzedemnąśmierć,iniemogę
siępowstrzymać.Nadgłowąbrzęcząkomary,jakiśptaklecikrzywo,cośwołając
rozpaczliwie,odzachodupłyniecorazgęstszacisza,przedemnązłoty,tajemniczy
brzeg,nieznanybór,niedocieczoneżycie.Inaglezaczynamtonąć.Umieram.
RozdziałII
PółrokutemuSiódmyprzeszedłnarentę.SetkitysięcyPolakówrozchwytywało
przedwczesneemeryturyiwątpliwerentyinwalidzkie.Konającyreżymzgadzałsięna
wszystko.
Siódmystanąłprzedkomisjązłożonązeznajomychlekarzy,cizbadalipłucaz
gruźlicązaleczonąwlatachpięćdziesiątychiorzekliinwalidztwo.Siódmyzdniana
dzieństałsięrentierem.
Terazokazałosię,żedzieńjestbardzodługi.Nocejeszczedłuższe.Siódmy
począłszukaćzajęcia.ZnalazłjewZwiązku.Zostałdrukarzem.Wynalazcąnowej
technologiipowielaniabroszur.
Gruźlicaprzyszłaktórejświosnypodczasstudiów.Gruźlicawtedybyłasiostrą
śmierci.Demonicznąstarąpannąogorącymdotknięciuiciężkimoddechu.
Siódmyzacząłsiębudzićnadranemmokryodpotu.Późniejpewnegoranka
splunąłporazpierwszykrwią.Toznaczysplunąłplwociną,wktórejczerwieniałyżyłki
krwi.Zrozumiał,żetopoczątkigruźlicy.Gruźlicabyławtedydobrąznajomą
wszystkichludzi.
Jeździłtramwajemzamiastoiszedłdolasupełnegowiosny,zapachużywicyi
krzykówptasich.Kładłsięwwysokichtrawach,którenazywanoŁzamiMatkiBoskiej,
ipatrzyłwniebo,awłaściwiewwierzchołkidrzew,coomiatałyprzeraźliwieniebieskie
niebo,boniebowtamtychczasachbyłojeszczeniebieskie,jakjePanBógstworzył.
WięcSiódmyleżałwlesieisposobiłsiędośmierci.Wtedynagruźlicęumierało
sięugo,czasemnawetbardzodługo.Umieranienagruźlicębywałocałym
życiorysem.WięcSiódmyleżałwlesiezwariowanymprzezwiosnęisłuchał
skradającejsięzewszystkichstronświadomości.Aprzypominałaonajakąśmuzykę,
raczejrefrenmuzyczny,monotonnąinatrętnąfrazękonstatacjiistnienia,egzystencji
zwielokrotnionejidotkliwejjakbólzęba.Taświadomośćprzeobrażałasięzwolnaw
stanfizyczny,byłajakgranitowypomnikniedoskruszenia,niedozwaleniaw
przepaśćniepamięci.Świadomośćjakchoroba,świadomośćjakprzekleństwo,
świadomośćjakprzestrzeńbezhoryzontu.
WtedySiódmyporazpierwszyzaznałstrachu,którypóźniejprzychodziłnocą
albowpołowiednia,strachujakszubienicznapętla.Strachuprzedmyśleniemi
gonitwąobrazów,którerodząsięnamgnienieiginąnachwilęwczarnejgłowie
wyłożonejczarnymaksamitemnapodobieństwokameryobskury.WtedySiódmypo
8