Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zjadł,skarbie?
Zrobiłzaskoczonąminę,aleszybkojąukrył.
–Zjadłbymzrukolą.
–Jesteśpieprzonymkrólikiem?–zapytałamiroześmiałamsię
wgłos.
Zrobiłprzepraszającąminę.
–Spokojnie,skarbie,żartowałam.Dzisiajdajęciwybór.Dzisiaj
jesttwójszczęśliwydzień.
Patrzyłnamnieipróbowałsięzorientować,czymówiępoważnie.
–Czyjadzisiajmówiępochińsku?–zapytałamgłośno
ipopatrzyłamnamoichludzi.—Zadałampytanie.Mówiępochińsku?
Wszyscyjaknakomendęodrzekli:
–Nie!
–Toświetnie!–Uderzyłammocnopięściąwstół.
WycelowałampistoletprostowserceAnselo.
–Bam!Bam!Bam!–Udawałam,żestrzelam,apotem
roześmiałamsięjakopętana.Moiludziepatrzylinamnieniepewnie
imiałamwrażenie,żesięzastanawiają,czyniepotrzebujęnagłej
hospitalizacji.
Nagleprzestałamsięśmiaćiwykrzywiłamtwarzwgniewie.
Wszyscynatychmiastspuściliwzrok.
Ślicznie.
Przejechałamswoimczarnympaznokciempoustachiudałam,
żesięzastanawiam.
–Wiem,zamówiszchińszczyznę!Tak,zdecydowaniemamochotę
nachińczyka–powiedziałamsłodko.
Anseloskinąłgłową.
Dobra,koniectegoprzedstawienia.
Możejeszczetylkoostatniepytanie.
PrzeniosłamwzroknaprzystojnegoHugo,którybyłWłochem