Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PotemspokojnieobeszlikołemBiałostockąitorkolejowy,weszli
wulicęTarchomińskąizatrzymalisięprzedjakimśniewykończonym
jeszczedomem.Najniższywzrostemwłożyłrękęwszczelinędesek,
którezastępowałybramęiodwnętrzaprzekręciłskobel.Brama
otworzyłasięnatychmiast.Weszlidociemnegownętrza,kierującsię
wbłyskachzapałkikuschodom.
Uderzyłichniemiłyzapachpotuludzkiegoibrudu,który
przyprawiałomdłości.Typowyodórprzedmiejskiejkamienicy,
zamieszkałejprzezrzeszenędzarzy.
Gdywchodzilinaschodyzciemnegokątabłysłoświatło
elektrycznejlatarki,oślepiającichzupełnie.Ostry,wąskisnopświatła,
jakdługijęzyk,lizałichtwarze,zatrzymującsiędługonakażdym
znichoddzielnie.Pochwiliświatłozgasłoijakiścichygłosodezwał
się:
—Trzeciepiętronaprawo.Zapałekświecićniewolno.
—Ostrożnie,boschodymająprowizorycznąporęcz.
Wspinalisięterazkugórze,trzymającsięwciemnościach
nieheblowanejlistwy,którazastępowałaporęczschodówiwyginałasię
przykażdymsilniejszymnacisku.Nadrugimpiętrzekamienneschody
urywałysięnagle,apołączenieztrzeciemstanowiłatylkodeska
zpowbijanymipoprzecznymiszczeblami.Weszlinatrzeciepiętro,
zatrzymalisięchwilę,nadsłuchującpilnie.Zkątadochodziłichuszu
gwarprzyciszonychgłosów.Spostrzegliwreszciedrzwi.
Wejściestanowiłamałakuchenka,oświetlonamdłymświatłem
lampkinaftowej.Dwiemłodekobietydolewaływłaśniewody
dorozżarzonegosamowara.Milczącoprzeszliprzezkuchenkę,weszli
doolbrzymiegopokoju,wktórymprzyświecachilampkach
naftowychsiedziałokilkunastumężczyznikilkakobiet,gorąco
dyskutując.
Gęstydympapierosówwypełniałdoszczętniekażdykątpokoju,
awońmokregojeszczetynkuiwapnazatruwałaoddech.
Nawidokprzybyłychgorącadyskusjawjednejchwiliustała.
—Oswobożdienje!—powitalimłodziludzieobecnych.
—ŚmierćkatomzEkaterynoburga!—odpowiedziałozgodnie
kilkanaściegłosów.
—Aczemużtakpóźno?—spytałporosyjskusiwyczłowiek
wrogowychokularach.
—OtrzymaliśmydziśkorespondencjęzBerlina,kilkagrubych
kopertwpłótnie,mocnoopieczętowanych—odparłjeden
zprzybyłych.Obawialiśmysięwsypy;dlategokopertyrozdzieliliśmy