Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ślubnystrój,leczzamiastbiałejkoszuli–kremową,któraczekała
naniegowalkowiezawieszonanaporęczykrzesłapodoknem.
Czartorowiczetętniłyżyciem.Domownicy,gościeisłużbaodrana
bylinanogach,toteżtegodniaśniadaniepodanowcześniejniż
zazwyczaj.
MarcinusiadłobokEwy,mającpoprawejstronieteścia.Najego
twarzynieznaćbyłobodajnajlżejszegozakłopotania.
–Poprawinyurządzimywogrodzie–zdecydowałAntoni,unikając
wzrokuzięcia.–Niemapotrzebykryćsięwstodoleprzytakpięknej
pogodzie.
–Cudownie,wujaszku!–ucieszyłasięIga.–Leośbędziemógł
pospaćwcieniu.
–Tonaprawdęwspaniałypomysł–poparłapaniąDworzyckąmatka
pannyLeszczyńskiej.–Zarównoja,jakimojacóruchnadoskonale
bawiłyśmysięnaweselu.ObymojejIzabelitaksięposzczęściło,jak
młodziutkiejpaniSasickiej!
–Zpewnościątakbędzie–stwierdziłaBlanka,biorącdoręki
kaftyrek.–PanGlińskiniemógłwzrokuoderwaćodpannyIzabeli.
Jakaszkoda,żepooczepinachmusiałnatychmiastwracać
doZbaraża!
–Właśnieotympragnąłbympowiedzieć–wtrąciłMarcin,krojąc
szynkę.–Chciałbymzabraćżonęwpodróżpoślubną.Jeszczeprzed
weselemzapewniłemsobiemiesięcznyurlop,żebyśmymogliudaćsię
doZbaraża,apotemdoWilna.
Ewaspojrzałanamężaszerokootwartymioczami.Jeszczenigdynie
byłatakdalekooddomu!
–Dlaczegonicotymniewspomniałeś?
–Chciałemsprawićciniespodziankę.–Uśmiechnąłsię,widzącjej
oszołomienie.–PopowrocieosiądziemynaOlechowiczach.
–Cóż–rzekłAntoni,ocierającustaserwetą.–Macieprawoudaćsię
wpodróżpoślubną!
–Jestemtegosamegozdania.–PaniJabłońskapoparłamęża.
–Młodzipowinnispędzićmiesiącmiodowyzdalaoddomu
icodzienności.Tejbędąmieliażnadtopoprzeprowadzce
doOlechowicz.
–Ojtak,tak–westchnąłpanStanisławTrębiński,trzymającżonę
zarękę.
Ewa,słyszącsłowamatki,uśmiechnęłasięlekko,natomiastIga
dziwnieposmutniała.Zachmurzeniejednakszybkozniknęłozjej
bławychoczuzdobiącychtwarzwkształcieserca,gdyżcieszyłasię