Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oddechużyjącejistoty.Puszczaodpowiadałamubezruchemśmierci
iciszą.Ponurozawyłwilk.
Słońcestałojużwysokonaniebie,leczWielcyOfiarnicyniewrócili
doosadynadrzekąNarewką.Przydawnozagasłymognisku,
zestrachemwsercach,niepewni,copocząć,obradowalimężczyźni.
JednichcielibiecwPuszczę,bymimozakazuszukaćświętegokręgu
kamieni,inniwoleliczekać,ufającProwemu.Patrzyliposobie,ale
szacunekdlaStarcówżadnemuznichniepozwalałobjąćprzywództwa.
IwtedyzpuszczywyszedłMoch.Prawądłońzaciskałnastyliskutopora,
zlewej,trzymanezasiwewłosy,zwisałydwieludzkiegłowy.Podszedł
dodogasającegoogniskaikrótkoobwieściłnoweprawo:oddziś
onjedenrządziwosadzie,awszyscyinnistająsięjego„slougami”.Kto
tegonieuznapodzielilosStarców
Zamieszkałwnajwiększejzchat.Skóręodyńcazawiesiłnastarejlipie,
agłowyprzyodrzwiach.Grozaihańbazamieszkałyzludźmi;nie
chwyconozabroń,nieodszukanozwłok,byjegodniepochować,nikt
zmężczyznniespytał:gdzietrzecizWiedzących?Chodzili
zopuszczonymigłowami,unikającspojrzeniakobietwybieranychnanoc
przezobcego;siłastanęłanadprawem.
Księżyczmalał.Gdyzniknął,osadęnawiedziłwilk.Byłwielkiistraszny.
Zezjeżonąsierściąiświecącymiślepiamiprzemykałwśródchat,
byprawienaoczachludzizarżnąćjałówkęlubbyczka.Uderzał
znienacka,zciemności,chwytzębówrwałskóręimięśnie,agdyrycząca
zbóluofiarapadałaoplątanawewłasnejelita,nieśpiesznieuchodził
doPuszczy.Zrozpaczeniludzie,biegnącybydlęciunapomoc,każdej
nocysłyszelimściwewyciewilkadochodzącezbagien.Wiedzącym
wzrokiempatrzyliposobieleczniktnicniemówił.
Wosadzieniebyłojużbydła.Podrostekwysłanyrankiempowodę
niewrócił.Znaleźligouźródłazrozszarpanymgardłem.