Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
opiekuńczymojcem,wmiaręswoichmożliwości
zaangażowanym.Miałbardzodobrąrelacjęzdziećmi,
zajmowałsięnimi.Więcdecyzjaoodejściubyłatrudna
wiedziałam,żejestdobrymtatą,aleteżwiedziałam,
żeniejestdo​brympart​ne​remdlamnie.
Zperspektywyczasuwidzę,żeprzygotowywałamsię
domomentuodejścia.Zgadzamsięztezą,żekobiety
podejmujądecyzjęorozstaniuznacznieprzedtym,
zanimdoniego
defacto
dojdzie.Odchodzimypowoli,bez
trzaskaniadrzwiami,beznerwowychruchów.Poczęści
wynikatopewniezodpowiedzialnościzadzieci
właśnie.Tonieimpulsywnedecyzjeimojadecyzjanie
byłaimpulsem.Toniejesttak,żemisięcośodwidziało.
Mojadecyzjawynikałazgłębokiegopoczucia,żeumrę,
jeślipozostanęwtymzwiązku.Poprostuzniknę,także
dlamo​ichdzieci.
Po​my​ślałapanikie​dyśotym,żetojestego​izm?
Nie.Myślę,żeratowaniesiebienigdyniejestegoizmem.
Tojestludz​kie.Niewolnonamsięniera​to​wać.
Imwięcejczasumija,tymwięcejwidzę.Wyjście
siedemlattemuzezwiązkupozwoliłomidojrzeć,
dorosnąć,zobaczyć,kimjestem.Wniełatwych
warunkach.Bobycieporozstaniuzdwójkąmałychdzieci
toniekomfortowewarunkidorozwoju.Alejeślisobie
zaufasziprzedewszystkimjeślinienarzuciszsobie
kolczastego,raniącego,potwornegopoczuciawiny,
żerobiszcośprzeciwkoswoimdzieciom,tojesteś
wstanienaprawdęzacząćwszystkoodpoczątku,
kon​struk​tyw​nie,rów​nieżdlanich.
Jaktozrobić?Wtymwszystkimdzieci,