Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niedługopotemzszarzałśnieg,upodnóżyzaspskupi-
łysięcienie.Mgławreszciezaczęłarzednąć,smugioparu
zwolnaulatywaływniebo.Zboku,znadniebieskawe-
go,nagiegohoryzontumignęłaczerwieńzachodzącego
słońca.
–Zarazbędzieciemno!–Karotenrozejrzałsięszybko
posfałdowanymzaspamipustkowiu.Cośwoddaliprzy-
ciągnęłojegouwagę,czarnaskazanatleśniegu.Wycią-
gnąłwtamtąstronęramię.–Cotomożebyć?
Szuflaprzyglądałsięprzezchwilę,osłaniającoczydło-
niąprzedukośnym,gasnącymszybkoblaskiem.
–Pewniejakieśskałki–wyraziłostrożnąopinię.–Do-
breito.Przynajmniejbędziejakotakaosłona,gdyby
pozachodziesłońcaznowuzaczęłowiać.
–Chcesztamnocować?
–Przykromi,aleniestaćnasnahotel–odparował
cierpko.–Potraktujtojakwypoczyneknałonienatury.
Dotarlinamiejscejużwmroku,gdynaniebiezaczyna-
łypełgaćprzyćmioneresztkamimgłygwiazdy.Skałazbli-
skaokazałasiędośćwysokaiurwista,spodśnieżnejczapy
ugóryzwisałykilkumetrowesople.Zakątekwcaleniero-
biłprzytulnegowrażenia,aleotępiałymzzimnaiwyczer-
paniachłopcomwłaściwiebyłojużwszystkojedno.
Karotenusiadłwśniegu,oparłplecyopionowąścianę
ibezmyślniezapatrzyłsięwniebo.
–Obejdętodookoła,możeznajdęjakąśszczelinęalbo
nawis.–Szuflaobjawiłniecowięcejenergii.–PilnujPa-
wiana.
–Poco?Nigdziesięniewybiera–rzuciłokularnik
wśladzaoddalającymisiękrokami.
Tamtenwróciłszybko,bardzopodekscytowany,wy-
dmuchującprzeznoskłębypary.
27