Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niedługopotemzszarzałśnieg,upodżyzaspskupi-
łysięcienie.Mgławreszciezaczęłarzednąć,smugioparu
zwolnaulatywaływniebo.Zboku,znadniebieskawe-
go,nagiegohoryzontumignęłaczerwieńzachodzącego
słońca.
Zarazdzieciemno!Karotenrozejrzałsięszybko
posfałdowanymzaspamipustkowiu.Cośwoddaliprzy-
ciągnęłojegouwagę,czarnaskazanatleśniegu.Wycią-
gnąłwtamstroramię.Cotomożebyć?
Szuflaprzyglądałsięprzezchwilę,osłaniającoczydło-
niąprzedukośnym,gasnącymszybkoblaskiem.
Pewniejakieśskałkiwyraziłostrożopinię.Do-
breito.Przynajmniejdziejakotakaosłona,gdyby
pozachodziesłońcaznowuzaczęłowiać.
Chcesztamnocować?
Przykromi,aleniestaćnasnahotelodparował
cierpko.Potraktujtojakwypoczyneknałonienatury.
Dotarlinamiejscejużwmroku,gdynaniebiezaczyna-
łypełgaćprzyćmioneresztkamimgłygwiazdy.Skałazbli-
skaokazałasiędośćwysokaiurwista,spodśnieżnejczapy
uryzwisałykilkumetrowesople.Zatekwcaleniero-
biłprzytulnegowrażenia,aleotępiałymzzimnaiwyczer-
paniachłopcomwłaściwiebyłojużwszystkojedno.
Karotenusiadłwśniegu,oparłplecyopionościa
ibezmyślniezapatrzyłsięwniebo.
Obejtodookoła,możeznajjakąśszczelialbo
nawis.Szuflaobjawiłniecowięcejenergii.PilnujPa-
wiana.
Poco?Nigdziesięniewybierarzuciłokularnik
wśladzaoddalacymisiękrokami.
Tamtenwróciłszybko,bardzopodekscytowany,wy-
dmuchującprzeznoskłębypary.
27