Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podrugiejstroniejestjaskinia!obwieściłradośnie.
Zmieścimysiętamwetrzechijakośprzetrwamydorana.
Karotennieodpowiedział,wciążsiedziałnieporuszo-
nywtejsamejpozycji.
Nieoczekuzachwytów,wystarczyskromnedzięku-
mruknąłdryblasniecourażony,agdytamtennadal
milczał,przykucnąłiprzyjrzałmusiębadawczo.No,co
ztobą?
Karotenbardzopowoliuniósłkę,celującwskazu-
cympalcemwprzestworza.
Gwiazdy…szepnął.
Rzeczywiście,śliczne.Szuflaomiótłnieuważnym
spojrzeniemniebo.dzieszterazkontemplowaćwido-
kiczymożejednakskupiszsięnatym,jakprzeżyćnoc?
Nie,nie!Przypatrzsiędobrze.Niemago!
Niemaczego?
WielkiegoWozu!wykrzyknąłrudzieleczezgrozą.
AniMałego.AniKasjopei.AniSmoka.Ani…
Wystarczy!zdezorientowanydryblaswykonałgest
oddzanianatrętnejmuchy,zerknąłjednymokiemw-
rę.Nigdyniebyłemmocnywastronomii.Jesteśtegope-
wien?
Absolutnie!Tojakieśinneniebo.Atam,nadhory-
zontem…Samzobacz.
Właśniewschodziłbliskipełniksiężyc.Wydawałsię
dwarazywiększyodtego,doktóregochłopcyprzywykli,
pozbawionyplam,złotyjakdrogocennataca;świeciłtak
intensywnie,żepatrzącnaniego,trzebabyłomrużyćoczy,
aśniegzaczynałsięskrzyćnibyobsypanybrokatem.
Szuflamedytowałnadtymprzezchwilę,stukającpa-
znokciempobach,leczponieważnieudałomusięwża-
28