Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jegośladem,choćwybralimniejefektownąmetodęize-
szliostrożnietyłem,podpierającsięrękami.
Tubylecnawetniespojrzałwichstronę;wciążogryzał
kość,jakbytaprozaicznaczynnośćpochłaniałagobez
reszty.
–Dzieńdobry.–Szuflaukłoniłsięgrzecznie,lecznie
udałomusięwywołaćspodziewanegoefektu.
Autochtonzapamiętalerwałzębamimięso.
–Niechcemypanuprzeszkadzać,aleprzechodziliśmy
właśnietutajobok,zobaczyliśmydymipomyśleliśmyso-
bie,żemożewartozapytaćkogośmiejscowegoodrogę.–
Karotenrozpocząłprzemowęzpełnymzaangażowaniem,
jednakwobecbrakujakiejkolwiekreakcjitamtegostop-
niowotraciłrozpęd.–Chybatrochępobłądziliśmy,no
iniemamyprowiantu…Potrzebujemypomocy…Czy
mógłbypan?…
Ciemnolicyjegomośćbeznajmniejszegoskrępowania
dokończyłposiłek,starannieoblizałkażdyzpalców,po-
czekał,ażmusięodbije,idopierowtedywstał,westchnąw-
szyzukontentowaniem.Byłniewysoki,krępy,barczysty.
Gwizdnąłprzenikliwie,awtedypozboczu,zktórego
przedchwilązeszlichłopcy,zeszmeremstoczyłosięparę
grudekśniegu.
Obejrzelisięizmartwializprzerażenia.
Nagórzeprzysiadłoogromnebiałezwierzęprzypomi-
nającenienaturalniewyrośniętegokotaoniezwykledłu-
gichzakrzywionychkłach,któresterczałyzobustron
pyska.Nakońcachzwężającychsiękugórzeuszustroszy-
łysiępęczkiciemniejszegowłosia,napiersiachibrzuchu
powiewałaniecodłuższasierśćożółtawymzabarwieniu.
Zwierzprzyglądałsiętrójcewłóczęgówzmrużonymi
pomarańczowymiślepiamiopionowychszczelinkachźre-
42