Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
imachamnogami,próbujączłapaćjakiśsensownyrytm.
Zdążyłemodebraćprawko.Jakimścudemsięnie
spóźniłem.
Patrzęnaniegopytająco.Onteżnamniespogląda
zlekkimuśmiechemczającymsięwkącikachust.Skądś
znamten…Okurczę!Moje
déjàvu
jednakistnieje!
Niepoznałampanaprzyznaję.
Ajaciebieodrazupoznałem.
Dlaczegodzisiajmówimina„ty”?Jużniejestempanią
Tamarą?
Tutajsobienie„paniujemy”wyjaśniaiwyciąga
domnierękę.Krystian.
Ściskamysobiedłonie.Niestetymojajeststrasznie
spocona…
Czylijużniemusiszchodzićanibiegaćżartuję.
Wręczprzeciwnie,muszęsięwięcejruszać,boauto
strasznierozleniwia.
Myślęsobie,żenaprawdęprzesadzaztymisterydami.
Musiałomuostropaśćnamózg,skorouważa,
żemazamałoruchu.Niktzmoichznajomychniemoże
siępochwalićtakwysportowanąsylwetką.
Mimowszystkoautosięprzydaje.Szczególniezimą.
Dlategojekupiłem.Pracamniedotegozmusiła.
Praca?
Jestemteżfizjoterapeutąicorazczęściejmuszę
wyjeżdżaćpozamiasto.Tamteżludziepotrzebują
rehabilitacji.
Kiwamgłowąiodrobinęzmieniamwynikające
zpierwszegowrażeniazdanieotymchłopaku.Krystian
wskazujenaprzyrządobok,więcsięprzesiadam.Nadal
stoiobokmnieilekkosięuśmiecha.Niemanasali
innychnowicjuszekdoinstruowania?Zerkamwstronę
bieżni,gdzieKarolinawciążwytrwalepodchodzipod
górkę.Kiedyjaodzyskamtakąkondycję?Wzdycham
ciężko.Niezostałomiwieleczasu,apaniRosicka
postawiłaprzedemnącholernietrudnewyzwanie.