Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
koszulkęnocnąwkolorzepudrowegoróżuikoronkowemajtkiwtym
samymodcieniu.
Wzdrygnęłamsię.Wżyciunieubrałabymsięwcośtakiego.Przez
ciągłąpracęnabudowiewolałamraczejstrojewluźnymlub
sportowymstylzarównonaplanieprogramu,jakiwdomu.Spałam
wpiżamie,niewefrywolnejbieliźnie,którakojarzyłamisięwyłącznie
zniewygodą.Pozatymtenkolorwogóledomnieniepasował.Róż
byłdziewczęcy,apaniarchitektbyłamentalniechłopczycą.Wkońcu
obracałamsięgłówniewświeciebudowlańców,atobyłwybitnie
męskiświat.
Cholera,skoromiałamnasobiecoś,conienależałodomnie,
oznaczałotojedno…
Sercezałomotałomiwpiersigwałtownie.Zrobiłomisię
jednocześniedusznoigorąco.
Ktośmniewtoubrał…
Ktoś…
On?
Boże…Człowiekzlasuprzebrałmniewseksownąkoszulęnocną?
Taświadomośćsprawiła,żepoczułamsiędziwnie.Ktośobcy
oglądałmnienago?Alekiedytosiędziało?Niczegotakiegonie
pamiętałam…
Achtak.Straciłamprzytomność,itonajwyraźniejnadłużej,skoro
tenczłowiekzdążyłprzenieśćmniedoswojegodomuizmienić
miubranie.Gdybyłamnieświadoma,mógłzrobićzemnąwszystko…
Dreszczobrzydzeniaprzeszedłmojeciało.
Dotykobcychrąknamoimciele…
Wogóledotykjakichkolwiekrąk.
Potraumachdzieciństwakontaktycielesnebyłydlamnieczymś
odrażającym.SypiałamzTonymrzadko,bokażdabliskośćłączyłasię
zprzełamywaniemswoichuprzedzeń.Bałamsięseksuibólu,zjakim