Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naciemnymniebienadalgromadziłysięchmury,awoddali
zazasypanymzamkowymogrodemmajaczyłamrocznaściana
pradawnegolasu.Sceneriabyłaiściebajkowa,aleprzezzłąpogodę
iokolicznościtabajkaniesprawiaławrażeniaoptymistycznej.
Niebardzowiedziałam,cozesobąpocząć.Chybapowinnam
poszukaćmieszkańcówtejrezydencji.Podziękowaćimzaratunek
ipoprosićopomocwskontaktowaniusięzMadison.Onanapewno
siędenerwowała.Niebyłampewna,ilegodzinminęłoodmojego
wypadku,ajużcałkiemstraciłamorientacjęwczasiepoomdleniu.
Wiedziałamjednak,żeupłynęłogotyle,bysolidnienastraszyćmoją
przyjaciółkę.Musiałamdaćjejznać,żeżyjęinicmisięniestało.
Jużchciałamwyjśćnakorytarz,gdywwielkimzwierciadle
umieszczonymnajednejześciandostrzegłamswojeodbicie.Koszula
opinałamojeciało,eksponującjegokrągłości.Przezśliskiicienki
materiałubraniawyraźnierysowałysięmojesterczącesutki.
Szlag,niemogłamsiępokazaćobcymwtakimnegliżu.Zwłaszcza
niemającpewności,ktoczaiłsięnazewnątrz.
Przypomniałamsobieolbrzymawczernistojącegonaskalistym
brzeguipatrzącegonamniezgóry.Dreszczprzeszyłmojeciało.
Poczułamwielkiemęskiedłoniedotykającemojejskóry,parzące
swoimciepłem,przytłaczającerozmiarem,zsuwającezemnie
bieliznę…
Nie,dodiabła.Niemiałamnawetpewności,ktosięmnązajął.
Utrzymanietakiejrezydencjiwymagałosłużby.Dlaczegowięc
zakładałam,żetentajemniczyiprzerażającyolbrzymmiałbysięmną
osobiściezajmować?Toniedorzeczne.Pozatym…Pozatymchyba
powinnambyćmuwdzięczna,jeślifaktycznietoonzabrałmnieznad
rzekiiprzywiózłtutaj.Niemogłamodrazuwidziećwnimwroga.Nie
znałamjegointencji.Byłamcałaizdrowa.Topowinnobyćdlamnie
najważniejsze.