Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Krokinieustały.Mężczyznazbliżałsiędomnieichybanie
zamierzałwdawaćsięzemnąwrozmowę.Niedałamradynaniego
spojrzeć.Mogłamjedynieleżećnieruchomozgłowąskierowaną
kuciemnemuodśnieżnychchmurniebuiczekaćnaruch
nieznajomego.Byłamtakspanikowana,żezaczęłamtracićoddech,
aprzedoczamiwirowałyminietylkopłatkiśniegu,aleteżmroczki.
Zrobiłomisięniedobrzeisłabo.Wchwili,gdynieznajomypochylił
sięnademną,ogarnęłamnieciemność.
Tobyłamojaucieczka.
Nareszcie…
Leżałam,patrzącbezmyślniewhaftowanezłotegwiazdy
narozpostartymnademnągranatowymbaldachimie.
Zaraz,zaraz…
Nagrantowymbaldachimie?!
Przecieżdopierocowidziałamnadsobąniebo.Itowcalenie
grantowe,leczszare,spowitechmuramiśnieżnejburzyizcałą
pewnościąniebyłonanimgwiazd.
Zszokowanamyślą,usiadłamgwałtownie.
Usiadłam!Boże!Jasiedziałam!
Miałamochotęrozpłakaćsięzradości,boprzecieżjeszczechwilę
temubyłampewna,żezostanękaleką.
Dotknęłamswoichnadgarstków,atakżeodsłoniętychkostekunóg.
Wszystkobyłowporządku.Nieczułamnajmniejszegobóluico
najważniejsze,mogłamswobodnieporuszaćcałymciałem.
Toniewiarygodne,tocud!
Miałamochotęskakaćzradości,zarazjednakminamizrzedła,gdy
zorientowałamsię,żeniemamnasobiezimowychubrań,alesatynową