Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaczęłamdostrzegaćkomizmcałejtejsytuacji.
OBoże,Livvy,tylkotyjesteśdotegozdolna.Mianiemogła
złapaćtchuześmiechu.RasmusWakefield.Dobrze,żenie
powiedziałam,żesikałpodkażdąlatarnią.
Albożestraszniecuchnąłwdeszczowąpogodę.
Albożewył,kiedygrałaśnagitarze.
Iżeutknąłkiedyśwdrzwiczkachdlakota.
Kiedynahoryzonciepojawiłsięnaszpodjazd,zataczałyśmysię
jeszczeześmiechuiniewielebrakowało,awpadłybyśmy
nanieogolonegomłodegofaceta,któryztrudemdźwigałdwapudła,
lampęisaksofon.
Wprowadzasiępantutaj?zapytałaMia,wskazującnasąsiedni
dom.
Koleśkiwnąłgłową,coniebyłołatwe,bomiędzynajwyżej
usytuowanympudłemapodbródkiemchłopakatkwiłydwieksiążki,
któreniebezpieczniesięrozjechały.
O,todobrze.Miauśmiechnęłasiędoniegoradośnie.Ludzie,
którzyprzedtemtumieszkali,tostraszninudziarze.Onacodziennie
zamiatałapodjazdicałyczaspomstowałanakosy.
Mojamatkachorobliwieniecierpikosów.Typwestchnął
iksiążkiwysunęłymusięspodpodbródka.
UpswyrwałosięMii.
Złapałamksiążki,zanimzdążyłyspaśćnaziemię.Jednaokazałasię
ciężkimtomiskiemzatytułowanymPrawoprocesowe,druga
zaczytanymwydaniemkieszonkowymHoteluNewHampshireJohna
Irvinga.Aha,studentprawaodobrymguścieliterackim.
Popatrzno,wracasynmarnotrawny.Oboknaszahamowała
Florencenarowerze.Jakzwyklewyglądaławręczpowalająco,jej
ubranieniebyłoanitrochęwymiętepodługimdniuwszkole.Brązowe
włosymiałaupiętewkońskiogon,zktóregowysunąłsięjeden
błyszczącykosmyk,wdzięcznieopadającnatwarz.Patrzącnajej