Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jarównieżstanęłam.Odwróciłamsięniepewnieispojrzałam
naniego,biorącgłębokiwdech.Kubapatrzyłnamniemaślanym
wzrokiem.Jegoprzystojnatwarz,męskiwyglądichemia,która
wdalszymciągubyłamiędzynamiwyczuwalna,utwierdzałymnie
wprzekonaniu,żewspólnemieszkanietoniejestwłaściwe
rozwiązanie.
Toniejestdobrypomysł.Dobrzeotymwiesz.
Dlaczego?
Serio,Kuba?
Przezmomentpoprostunasiebiepatrzyliśmy.
Niezrobiłbymniczego,czegobyśniechciała.Możeszczućsięprzy
mniebezpieczna.Niejesteśmiobojętna.Jatobieteż.
Pokręciłamgłową.
Możeszzaprzeczać,alejawiemswoje.
Tosięnieuda.
Obiecaj,żechociażprzemyśliszmojąpropozycję.
Zrobiłkrokwmojąstronę.Próbowałwziąćmniezarękę,alesię
odsunęłam.
Spieszęsię,muszęlecieć.Zaczęłamwolontariatiniemogęsię
spóźnić.
Wolontariat?zdziwiłsię.
Kiwnęłamgłową.
Doradziłamitomojaszefowa.Powiedzmy…takirodzajterapii.
Podwieźćcię?zaproponował,alewidzącmójgrymas,
doprecyzował:Niedotknęcię,obiecuję.
Lekkosięuśmiechnął.
Wolępojechaćtramwajem.
Zuśmiechemnaustachprzechyliłgłowę.
Naprawdęchceszsiętłuckomunikacjąmiejską,zamiastjechać
wciepłymiwygodnymaucie?
Tuniechodziośrodektransportu,aleotowarzystwo.Wtramwaju
przynajmniejniemuszęznikimrozmawiać,jeśliniemam
natoochoty.
Kubaprzymrużyłoczy.
Rozumiem,niemaszochotynarozmowę.Kiwnąłgłową.