Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyjmujeciosiodparowujego,jakktoś,ktomówi:„Spotkaliśmysię,
znamcię,niepytajonic.Pomóżmysobiedobrymimanierami
imilczeniem”.Coteżwkonsekwencjinastąpiło:uszanowałem
przyjaznąsamotnośćZ.ikilkaobojętnych,uprzejmychsłów,jakie
zamieniliśmypodczasposiłkutobyłowszystko.Dorozmowynie
doszłodopókipiątegodniażyciewgórskimhoteluniedokonało
takiegoobrotu,żesamZ.poczułpotrzebęmówienia;wówczasnie
poskąpiłsłów.Chciałbympozostawićnatychstronicachwierne
świadectwotamtejrozmowy.
Tegowieczoruijawcześnieudałemsiędoswegopokoju;
zrozumiałemnaglerozbudzonąnienawiśćZ.domuzyki,ponieważ
nimrodowiepodwpływemgorzałkipędzonejwdolinieniepotrafili
nasycićsięlejącąsięzradiarzadkąlurą„muzykirozrywkowej”
iimprowizująccośwrodzajuśpiewuchóralnego,powtarzalimodny,
wielkomiejskikuplet,któryjatamtegowieczoruusłyszałemporaz
pierwszy.Kupletów,jakdowiedziałemsięodmyśliwych,był
przebojemoperetkowegosezonu;pożegnałemwspółtowarzyszy
świątecznejniedoli,wspiąłemsięposchodach,zmierzałemdopokoju,
potykającsięwciemnymkorytarzu,azamnąpodążały,grzmiąc,
słowakupletuwwykonaniutegoniższego,tęgiegonimroda:
Miłośćniepotrzebujeurody,
Miłośćniepotrzebujerozumu,
Miłośćniepotrzebujenicwięcej,
Jaktylkomiłościijuż
Przystanąłemwciemnościiroześmiałemsię.Konceptbył
bezbłędny.Drewnianybudynekrozbrzmiewałtrywialnąpiosenkową
mądrością.MinąłempokójzbalkonemidrzwiodceliZ.,usiadłem
naskrajuwilgotnegołóżkaimyślałemodziwnieapatycznejreżyserii
życia:wbliskimsąsiedztwie,oparęścianzbitychzdesekdalej,czuwa
lubśpipewienczłowiek,któregocudowneuderzeniarąkjeszczenie
takdawnourzekałyświat,aktórytaktajemniczozniknąłzesceny,
jakbymechanizmjakiejśpodziemnejzagadkowejzapadniprzeniósł
godokryjówkiwinnymświecie.Nocmiałemniespokojną:myślałem
oZ.,oludzkimlosie,oświętachBożegoNarodzeniaiciężkim,
okrutnymprawiewojny,któredotykanaswszystkich.Zasnąłem
wreszcieijeszczewpółśniesłyszałemskrzekliwą,dochodzącą
zdalekaprzekonującąargumentacjęrozpustnychmyśliwych: