Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mamzamiaruwasoszwabić,boprzecieżniepotowybraliśmysię
nateprzeklętewyspy.Alepowiadamwam,żegłupijesteście,boHorn
omamiłwasimnie,wrzucającdomorzapusteskrzynie,gdy
tymczasemdrobnaczęśćskarbuleżysobiespokojniewoponie
samochodowejwinnymmiejscu.Znajdziemygo!Dostaniemyiresztę,
obytylkotenprzebiegłylisFolkhawniewszedłnamwdrogę.Myślę,
żeodszedłjużnaemeryturę...
Folkhaw!powtórzylidwajinni,awichoczachzacząłsię
miotaćstrach.
Posłuchajcie,chłopcy!Gdybynanaszenieszczęścietenpies
siedziałjeszczewHopeTown,powiemymu,żenigdzieniemogliśmy
znaleźćzarobku,więcpowracamynaAndamany,abypracować
naplantacjach.Zrozumiano?
WillyiLuckywmilczeniuskinęligłowamiizjakąśtrwogą
wpatrzylisięwdalekihoryzont.
Wysłuchawszytejrozmowy,chłopaksięzamyślił.
„Cobytomogłoznaczyć?”zadawałsobiepytanie.„Skarb?
Skrzyniawrzuconadomorzanarafach?StaryHorn?Kimjest
ówFolkhaw?Chybaniechodziimokomisarzapolicjiwporcie,tak
zawszegrzecznegoiuprzejmego?AleHorn,Horn...pamiętamskądś
tonazwisko...”
NapokładwyszedłubranynabiałoHindusiuderzającwmosiężny
gong,nawoływał:
Obiadpodany!Obiadpodany!
Birmańscykupcysiedzącynapokładzie,trzejponurzypasażerowie,
jakiśduchownyholenderski,dwiepanieżonyoficerówzSingapuru
imałyPolakskierowalisiędomesy3,gdziesłużbaroznosiłajuż
talerze.