Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
świadomość,żezakilkagodzinmojeżycienazawszelegnie
wgruzach,niepotrafiłemwykrzesaćzsiebieżadnychuczuć.Nie
umiałemnawetpomyślećoczymśsensownym.Umysłwypełniały
miabstrakcyjnewspomnienia,takiejaktooporządku
iumiłowaniudognoju.
Wyszliśmyzbudynku.Nadworzejawiłsięcudowny,lipcowy
świt.Odwschoduniebodelikatniejaśniałowpierwszych
promieniachsłońca.Ponadnaszymigłowamimigotałyjeszcze
niezliczonepunkcikigwiazdiunosiłsięsrebrnypółksiężyc.
Powietrzebyłoświeżeirześkie,cudowniepachniałorosąi...
radością.
–Toilesięunasbyczyłeś?–zapytałŁapickiiwyjąłswoją
mosiężnąpapierośnicę.
–PrawieodświątWielkiejNocy–odparłempokrótkiejchwili
udawanegonamysłu.
Takdokońcaniebyłatoprawda,alepocomiałemzagłębiać
sięwszczegóły.Jakietomiałoterazznaczenie?Zostałem
zatrzymanypodkonieclutegoiosadzonywareszciekaliskiego
sądunaczasprowadzeniaśledztwa.Potembyłapokazowa
ibłyskawicznarozprawa.Przedsądemstanąłemwczwartek,
szóstegokwietnia,ajedenaściednipóźniej,czyliwponiedziałek,
siedemnastegozapadłwyrok.Następnegodnia,nawetniemam
pojęciadlaczego,wylądowałemtutaj.Wiedziałemtylkotyle,
żekiedynadejdzieczas,mająmniestądprzetransportować
doWroneknacałą,niewiadomą,resztęmojegożywota.
–Masz,zapalsobie.–Poczęstowałmnieprecyzyjnie
skręconympapierosem.–Powiedzmijeszcze,Żabikowski,
żałujeszchociażtrochę?
Zaciągnąłemsięgłębokodymemipoczułemwustachprzedni
tytońorozkosznymsmaku.Najbardziejjednakidiotyczne
pytanie,jakiemogłemusłyszeć,zabiłosmakpapierosa.Czy
żałuję?Miałemochotękrzyknąćmuwtwarz.Mogłemteż
udawać,żepuściłemjegosłowamimouszu.Spojrzałem