Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kierowcafurgonetkipodszedłdotylnychdrzwipojazdu,
otworzyłjeenergicznymruchemisięgnąłpokajdany.Kiedy
szedłwmojąstronę,wprawejdłonitrzymałpękłańcuchów,
któreponuroszczękały,kołyszącsięwrytmjegokroków.Kazał
mistanąćwlekkimrozkroku.Nadkostkamistóppoczułem
zimne,staloweobejmypołączoneoczkamiłańcucha.Potem
założyłmiidentycznenaprzegubydłoni.Kiedyskończył,kazał
opuścićmiręcewzdłużciałaikolejnymelementempołączył
łańcuchyustópirąk.
Powiemwamjedno,kiedyczłowiekjestwtensposóbspętany,
czujesięokropnie.Chybazaniskoopuściłemgórnekończyny,
bostałemtak,jakbybarkiciągnęłymniewdół.Niewiem,czy
tamtentozauważył,czypoprostuzignorował.Amożestwierdził,
żetoniejegoproblem.Wkażdymraziebyłomipotwornie
niewygodnie.
Minęładługachwila,zanimwachmistrzicywilskończyli
rozmowę.
Podeszliwnasząstronę.
SkocznadyżurkęiprzynieśjegoaktarzuciłŁapicki
domłodegożołnierza.
Chłopaktylkokiwnąłgłową,obróciłsięnapięcieiwbiegł
dobudynku.
Nabudę!syknąłcywil.
Ten,którymnieskuł,chwyciłmojeramięipociągnął
wkierunkuokratowanejpakisamochodu.Łańcuchyustóp
skutecznieuniemożliwiałyzrobienienormalnegokroku.
Musiałemdrobićiszybkoprzebieraćnogami,żebysięnie
wywrócić.Ztrudemulokowałemswojeciałonamałej,
drewnianejławcewewnątrzfurgonetki.Kiedyjawykonywałem
złożonekombinacje,żebyusiąść,człowiekoprzerażającym
wzrokumiałjużwrękachmojeakta.Przezniedużeokno
naprzeciwnejburciewidziałem,jaksprawdzał,czywnich