Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ChrystePanie,zarazzerżnęsięwgacie!
Obróciłemsięnapięcieiwpadłemnadworzec.Rzuciłem
sięwkierunkubrązowychdrzwi,naktórychwidniałysymbole
umywalkiibardaszki.Złapałemzaklamkę.Zamknięte!Omat-
kojedyna!Jęknąłemwduchu.Wpanicezacząłemrozglądać
sięwewszystkiestrony.Niemiałeminnegowyjścia,jaktylko
pomknąćwzaroślanaprzeciwkobudynkudworcaitamzałatwić
swojąfizjologicznąpotrzebę.Chybapodświadomiezachowa-
łemodrobinęzdrowegorozsądkuinimwypadłemnazewnątrz,
pochwyciłemgazetępozostawionąnaławce.Bogudzięki,żenie
byłotutajjeszczeżadnychludzi...
Jawiem,żetakasytuacjamożewydawaćsięidiotyczna,ale
przecieżgdybympopuściłwportki,tobyłbydramat.Wtedyna-
wetniemiałbymsięwcoprzebrać!
Byćmożeniektórzyzwasodnosząwrażenie,żepiszęteraz
onieistotnychpierdołach,alewcaletakniejest.Osobiściepo-
strzegamtozupełnieinaczej.Tamtegoranka,kiedyzrzucałem
wchaszczachprzetrawionywjelitachbalast,zdałemsobiespra-
wę,żerytuały,któreczłowieknabyłwciągudługiegożycia
nieodłącznymmechanizmemjegobiologicznejegzystencji.
Możnakłamaćioszukiwać,możnakombinować,kluczyćima-
taczyć,aleniedasięprzechytrzyćnatury.Niktznasniemata-
kiejmocy.Jakdługoczłowiekmożepowstrzymaćparciewtrze-
wiach?Dziesięćminut,dwadzieścia,godzinę?Wkońcuitak
musisięwypróżnić,prawda?Myślę,żeniektórzyzwasdoświad-
czyliwprzeszłościrówniedramatycznejsytuacji,podobnejdo
tej,któradopadłamnierankiem3lipcanazadupiudolnośląskiej
ziemi.Przezcałelatażyłemwsztywnymschemacie,każdydzień
zaczynałsięidentycznie,niebyłożadnegoodstępstwaodutartej
reguły.Bombazranazawszemusiałabyćzrzucona.Wiecieco
mniezaskoczyło?Anoto,żetamtegorankawalnąłemkupęwiel-
kościkrowiegoplacka.Wżyciuniezrobiłemczegośtakogrom-
nego!Tylkoczemumiałemsiędziwić,skorodzieńwcześniej
pożarłemjakwieprz.Więzienneśniadanie,schabowy,ziemniaki,
45