Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Usiadłemnapryczyisięgnąłemdokieszenipopapierośnicę.
Tomasens!Kurwamać,tonaprawdęmasens!-Krzyknąłemwmyślach.
-OdurodzeniamieszkałemwKaliszuwdzielnicyzwanejpotocznieZłote
Dachy-odparłemdrżącymgłosem.-Naddrzwiamidonaszejkamienicy
widniałnumercztery,anaszemieszkanieznajdowałosięnapierwszym
piętrzepodczwórką...
-Awidzisz!-Johnnyprawiewrzasnął.-Icopowiesz?!Sprawdziłosię,
prawda?Ajużmiałeśochotęrzucićsięnamnieiwyrwaćmiserce.Teraz
powinieneśmipodziękować,bodziękimnieodnalazłeśkolejnyśladmagii
liczbwswoimżyciu.Dajfajeczkęnatokonto-powiedziałiklasnąłw
dłonie.
-Wieszcosądzę-odezwałsięCyferkaispojrzałnamnie-niechcęci
niczegosugerować,aleponiekądJohnnymarację.Moimzdaniemz
jakiegośpowoduczwórkaokreślamiejscetwojegopobytu.
Banalnahistorialiczbytrzynaścieisprowadzeniejejdocyfrycztery,
okazałasiędlamojejwyobraźniprzysłowiowąbeczkązprochem.Nie
dość,żeodkilkumiesięcyżyłemczekającnadni,kiedyprzypadamoja
LiczbaŻycia,tojeszczeuległemprzekonaniu,żeinnecyfryrównież
znaczącośważnego.
Tamtegoprzedpołudniawziąłemsobiezacelodnalezienieichznaczenia.
Wkażdypowszednidzieńpośniadaniuwychodziłemnazbiórkę
razemzwięźniami,którzyudawalisiędopracy.Byłemnajstarszym
skazańcem,zarównopodwzględemwieku,jakiodgarowanegowyroku.
Wszyscyklawiszewronieckiegopensjonatuwiedzielikimjestemigdzie
pracuję.Właściwietraktowalimniechybajakpracownika,aniejak
osadzonego.Oczywiściemiałemobowiązekrankiemstawićsięna
sterowniizameldowaćswojewyjściedoarchiwum.Dyżurnywpisywał
tylkogodzinęmojegowyjściaimogłemruszaćdoswoichzajęć.Niktmnie
nieeskortowałwtrakciedrogi.
Tydzieńpoświętachwielkanocnychstałasięrzecz,któraotworzyła
kolejnewrotamojejnaszpikowanejcyframiobsesji.
Jakcoranozjawiłemsięnasterowni.Klawiszdyżurnysiedziałza
biurkiem,aobokniegostałodwóchinnychstrażnikówiwtedyusłyszałem,
jakjedenznichrzuciłwesołymgłosem:
-Zamiastbalować,siedzisznasłużbie?!
-Balowaćbędęwieczorem-padłakrótkaodpowiedź.
-Toilekończyszlat?-Zapytałdrugi.