Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SklepikzzabawkamiRW2010Sklepikzzabawkami
kolejneprzerażającewizje:ziejącegoczerniąotworulufy,dotykulodowategometalunaskroni,
Bontarskiegoliżącegoostrzebrzytwy,mojejkrwichlustającejstrugązpoderżniętegogardła...
Naglezrobiłomisięsłabo.Gdybynieto,żeodrananicniejadłem,zwymiotowałbym
mężczyźnienakapcie.Spróbowałemwstać,aleBontarskizłatwościąpchnąłmniezpowrotemna
wersalkę.Zabezpieczeniebronikliknęłometalicznie.
-Pij-powtórzył.
Łzypociekłymizoczu,drżącymiwargamiztrudemodszukałemszklankę.Wziąłemmaleńki
łyk.Podsztucznymposmakiemcytrynwyczułemostrąnutęalkoholu.
-Proszępana...
-Pij.
Niepozwoliłmiodstawićszklanki.Popijałemmałymiłyczkami,krzywiącsięiciąglepatrząc
nabroń.Gładkimetallufyhipnotyzował,wypełniałmyśli,paraliżowałmięśnie.Piłemipłakałem
bezgłośnie,dłoniemisiętrzęsły.Bontarskikołysałsięnieznaczniewprzódiwtył,śledziłczujnie
każdąkroplę,któraspływałamipobrodziewdółszyi,byzniknąćpodkoszulką.Opróczciężkiego
zapachuperfum,czułemodniegocośjeszcze,jakąślepką,nieprzyjemnąwoń.Mężczyźniechyba
podobałasięwładza,jakąnademnąposiadał,bozchwilinachwilęuśmiechałsięcorazszerzej.
Wpewnymmomenciepodsunąłlufębroniprzedmojątwarz,dotknąłchłodnymmetalemmojego
policzka.Gdybyniewypityalkohol,pewniebymsiękompletnierozkleiłiporyczałzestrachu.
-Wiem,żechłopcylubiąbawićsiębronią.Podobacisię?-zapytałmiękko,niemalprosząco.
-Chceszgopolizać?Chceszwziąćgodoust?
Umrętutaj,pomyślałem.
Iwtedychwyciłemsięostatniejdeskiratunku.
-Onjesttutaj!-krzyknąłem.-Człowiek,którydałmiprzesyłkę.Mogępanadoniego
zaprowadzić.Choćbyteraz.On...onpowiedział,że...
Rozpaczliwieposzukiwałemczegoś,comogłobymipomóc.
-Onpowiedział,żetaprzesyłkaodmienipanażycie-skłamałem.
Bontarskiprzestałsiękołysać,opuściłbroń.Zerknąłnapakunekleżącynastole,późniejna
mnie.Zmusiłemsię,żebypatrzećmuwoczy.Zmożliwieniewinnymwyrazemtwarzy
zastanawiałemsię,czymamszansędobiecdodrzwiipootwieraćtewszystkiezamki,nimmnie
dopadnie.
-Nodobrze-powiedział.-Chciałemniecoodwlectenmoment,alezobaczymy,cotenstary
capdlamniema.
Podsunąłsobiekrzesłoiusiadłprzystole.Zacząłrozdzieraćpapier,ajaścisnąłemwdłoni
szklankę.Zdecydowałem,żegdytylkootworzyprzesyłkę,cisnęnaczyniemwjegogłowęirzucę
siędoucieczki.
-Cóżto...
Bontarskizmarszczyłbrwi.Spodszaregopapieruwyłoniłosięmetalowepudełeczko
przypominająceniecocygarnicę.Mężczyznaobróciłjewdłoniach,obejrzałstaranniegładkie
ścianki,ajazezdziwieniemujrzałemnajednejznichplamęzwygrawerowanychcyfrukładającą
sięwkształtorła.
CyfrowyOrzeł.
Wtymmomenciemężczyznaodszukałzamknięcieipudełeczkoeksplodowałomuwtwarz.
Buchnąłdymalboraczejgęsta,wilgotnamgiełka,któraspowiłagocałego.Bontarskiwrzasnął,
zaniósłsiękaszlem,zleciałzkrzesła.
Łomotwyrwałmniezniemocy.Momentpóźniejbyłemwkorytarzuidrżącymirękami
szarpałemzasuwy.Każdeszczęknięcieryglaprzybliżałomniedoupragnionejwolności.
Wypadłemnazewnątrziodbiegłemwmrok,żegnanynieprzerwanymkaszlemBontarskiego.
14