Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Najmocniejprzepraszam.Jajestem...
–Wiem,kimpanjest.
Ponieważzrobiłosięniezręcznie,usiłowałazałagodzićswoją
szorstkość.Co,jakwiadomo,zwyklejeszczepogarszasytuację.
–Właściwiepowinnamwrócićdonazwiskapanieńskiego.Mój
pierwszymąż...mojegopierwszegomęża...Nieważne–żachnęłasię,
czując,żebrnie.–Proszęmipowiedzieć,kiedytosięzmieni?Kiedy
mójmąż,toznaczyobecnymążodzyskaprzytomność?–Opadła
bezsilnienafotel.–Comogędlaniegozrobić?
Sympatycznylekarzsięgnąłpopudełkozchusteczkamiiuczynnie
jepodsunął,zczegoDorotawywnioskowała,żepociekłyjejłzy.
Wogóleichnieczuła.Przyciskającchusteczkędopoliczka,drugąręką
zaczęłagrzebaćwtorebce,podczasgdymężczyznawstał,ponownie
obszedłbiurkoizszufladywyjąłprostokątnąramkęzpodpórką,
poczymustawiłnablacie.
–Proszę.–Zuśmiechemwskazałdłoniąlusterkowskórzanej
oprawie.
–Wyposażeniesłużbowenapotrzebyzapłakanychwdówisierot?
–spytałacierpko.
–Niesłużbowe,prywatne–wyjaśnił.Jegołagodnygłosdziałałjak
indyjskiaromatrelaksujący.–Pomysłpodsunęłamiżona,błagając
mniekilkalattemutu,wtymsamymgabinecie,byśmywyjechali
nadrugikoniecPolski,ponieważniezniesiedłużejżycia„wtej
przeklętejdziurze”,jakraczyłasięwyrazić.Zarazpotemzbeształa
mniezabraklusterka,ponieważwłaśniesięrozpłakałaituszjejsię
rozmazał.Czymprędzejkupiłemitakjużzostało.
–Państwoteżzostali–zauważyłaDorota.Byłazdołowana,ale
chciaładalejrozmawiać.Tenczłowiekbyłszamanemrelaksu.
–Postawiłpannaswoim.
–Tak–potwierdziłdoktorBrodeckitonemkogoś,ktopodjąłważną
decyzjęinieprzewidujejużżadnychciekawostek.Pozaparoma
zgonaminaSOR-ze.Przemknęłojejprzezgłowę,żetenpoczciwina