Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
próbujejąpodnieśćnaduchuoptymizmem,któregosammajak
nalekarstwo.
–Napołudniuteżsą„przeklętedziury”–zapewniła,pocieszając
goniczymrozbitekrozbitka.–Tuprzynajmniejmaciezdrowe,morskie
powietrze.
–Otak–przytaknąłznowymożywieniem.–Bardzozdrowe!
Najlepszymprzykładempanimąż...
Urwałizerknąłnaniązobawą,niepewnyreakcjinatenryzykowny
żart.Przezkilkasekundsłuchaliszumuwiatruwgałęziachkasztana
zaoknem,poczymobojesięroześmiali.
–Prawdępowiedziawszy,nieumiempaniniczegoporadzić
–powiedział,kiedyjużnacieszylisięchwilowymodprężeniem.
–Poprostudlatego,żeniemamtakiejrady.Obiecuję,żebędziemy
gonadalstymulowaćirehabilitowaćzgodnieznajlepsząnasząwiedzą
imożliwościami.Potrzymamygowizolatce,jakdługosięda,jednak
oefektachtrudnomiterazwyrokować.Jeślikonieczniechcepanicoś
dlaniegozrobić,proszęposiedziećprzynim,mówićdoniego
itrzymaćzarękę.Niewiem,czytopomoże,alenapewnonie
zaszkodzi.
Czekała,żedoda„cokolwiekbysięniedziało”.Niezrobiłtego,
miałajużwystarczającowiele„dobrych”informacjiinajlepszaznich
brzmiała:wszystkojestmożliwe.
AterazAndrzejodpowiedziałnadotykiuścisnąłjejdłoń.
–Andrzej,Andrzej...–powtarzała,patrzącwszerokootwarte
inieruchomeoczymęża.Mąż.NazywałaAndrzejaKrzyckiego
mężem,choćwciążniewzięliślubu.Byliiniebylimałżeństwem,
trochętakjakonterazbyłiniebyłprzytomny.Anitak,aninie.Życie
rzadkobywaczarno-białe,zwyklezalewajepowódźszarości.Jak
techolernestadamastodontównapomorskimniebie.
2