Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Wszystkostałosiętakszybkoiniespodziewanie,żejużnadrugi
dzieńEdytaBlińskaniebyławstanieułożyćsobietychwydarzeń
wewłaściwejkolejności.Zlałysięwjednoprawienierealne
wspomnienie,stanowiącelichepreludiumdokoszmaru,którydopiero
miałnadejść.
ZjechałazdziewięćdziesiątkitrójkizaOgnicą,wwąskąodbitkę
wprawo,adalejskręciławdrogęgruntową,naktórejczekałGrześ.
Byławściekła,wystraszonaizagubiona.Czuła,żejaknajedendzień
spotkałojąniecozadużo.Przezcałądrogęrósłwniejwielkigniew.
Miałaochotęnawtykaćsynowiiwytoczyćcałątypowomatczyną
artyleriępretensjiiżalu.Przeszłojejjakrękąodjął,kiedytylko
zobaczyłajegotwarz.Oddawnaniewidziałagowtakimstanie.
Zalewałsięłzamiiprzepatrywałwszystkiekrzakiniemalzpaniką.
Dawałosięwyczuć,żeznaczniebardziejboisięopsaniżowłasną
skórę.
Wyskoczyłazsamochodu,dopadładochłopcainatychmiast
goprzytuliła.
–Znajdziemyją–zapewniła.
–Tomojawina…–wybąkałprzezzatkanynos.
–To,żejesteśtutaj,napewno,aleto,żeKufagdzieśsięzapodziała,
jużniekoniecznie.Niewiadomo,cojejstrzeliłodogłowy.Toniejest
wielkiteren,tamdalejzaczynasięprzecieżosiedle.Pierwszyraz
tułaziliście?
–Nie–przyznał.
Edytaniewiedziała,czysięztegocieszyć,czyjeszczebardziej
wkurzyć.
–Czyliznaokolicę.Trafistąddodomu?
–Napewno.Onazkażdegomiejscatrafi–oświadczyłGrześ
zzapałem.
Kręcilisięwpobliżuauta,chodzącwzdłużścieżki,którąchłopiec
wędrowałwcześniejzKubą.Nawoływaliigwizdali.Bezskutku.
Posuceniezostałżadenślad.
MniejwięcejpogodzinieEdytachciałajużzasugerować,żemoże
niesfornagadzinawróciłasamadodomu.Mijaładwudziestapierwsza,
dozmrokupozostałoniewięcejniżkilkadziesiątminut.Blińskamiała
wszystkiegopowyżejuszu,gdyprzyszedłesemesodBeti:
ZnalazłamKufę.PolnaścieżkawzdłużWicka,między
Łunowemaprzystanią.Przyjedź.