Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tylkopomóżmisiędostaćdośrodka,niechcę
sobierozwalićonicmordy,nadalnicniewidzę.
„Aniewidać”–chciałrzucićTally-ho,aleodpuścił.
ItakbędziemusiałsiępotemtłumaczyćBunChuu.
Ciekawejak…
Westchnąłcicho,chwyciłprzyjacielapodłokieć
ipociągnąłgozasobą.
*
OzmierzchuCyanzaszyłasięwwykrociepodkorzeniami
olbrzymiegozwalonegodrzewa.Zjadładokońcaciastka
izabrałasięzarozpalanieognia.Osłonionaodkolejnejfali
deszczuiwiatrupodeszładozadaniaznowąenergią
inadzieją.Pojakiejśpółgodzinieobiezniknęły.Wilgotne
drewnoniechciałowspółpracować,choćpróbowała
jerozpalić,obracającpatykmiędzydłońmi,jakuczyłasię,
gdybyładzieckiem.Ręcejużjejodpadałyzwysiłku,
powbijałasobiedrzazgiichybanabawiłasięodcisków,
anieudałojejsięosiągnąćnawetsmużkidymu.
Wreszciewymiękła.Rozejrzałasię,jakby
sprawdzając,czynikogowokółniema.Niezrobiłatego
zprzezornościczydziękinabytemudoświadczeniu.
Zwyczajnieniechciała,byktośjąwidział,jakcytuje
Konopnicką.Odczasówszkolnychnienawidziłatego
babsztyla,atobyłobecniejedynycytat,jakiprzychodził
jejdogłowy.
–„Palmisię,ogieńku!Palmisięwesoło!”
–wymamrotałazwyraźnąniechęciąwgłosie.Wcale
bysięniezdziwiła,gdybycholerstwoniezadziałało.