Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mikluczykidoognistoczerwonegoPTcruisera
ipróbowałjeszczewcisnąćdodatkoweubezpieczenie.
Poprosiłamoinnysamochód,jakikolwiek.Jużnawetnie
miałoznaczenia,jakiegobyłkoloru–mógłbyćbeżowy
alboczarny,bylebytylkoniezwracałtakbardzo
nasiebieuwagi–alepracownikbezradniewzruszył
ramionami.
Podróżbyłaklaustrofobiczna.Rozległepustepola
wydawałysiępłaskie.Tenpejzażrówniedobrzemógł
byćdwuwymiarowymobrazemolejnym.Słoneczne
światłoeksponowałotłusteplamyporobakach
naprzedniejszybiesamochodu.Wyglądałytrochęjak
malunkimałegodziecka.Odkądwyjechałam
docollege’u,razwrokuwracałamwrodzinnestrony
naŚwiętoDziękczynienia.Siadałamwpokojumatki
ztalerzemnakolanachistaranniespychałamnabok
różowawegoindyka,któregoserwowałdomopieki.Gdy
mniejwięcejpięćlattemuLucaswróciłdorodzinnego
miasta,przestałamczućsięzobowiązanadodorocznych
wizyt.Tłumaczyłamtosobietym,żeMimimiałateraz
Lucasa,którymógłjąodwiedzać,kiedytylkobędzie
chciała.To,żebyktośjączasemodwiedzał,byłodla
mnierównieważnejakto,żebymtąosobąniemusiała
byćja.
Wiedziałam,żejestemblisko,kiedyzobaczyłamstary
plakatantyaborcyjnyzezdjęciemczteroletniej
dziewczynki,którajużnazawszeutknęławlatach
dziewięćdziesiątychzeswoimodblaskowymsweterkiem
ikokardąwewłosach.Obokniejnapisanodziecięcym
charakterempisma:
ABORCJAZABIJADZIECI