Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ponocachprzerażona,żemożestracićrównieżtodziecko.Mojapierś
wypełniasiępustkąibólem,jejstratajesttakogromna,żeniemogę
złapaćoddechu.Odchodzę,poczymspoglądamdotyłunajej
czerwonypłaszcz.Przeglądałamgarderobęmamywystarczającąilość
razywciąguostatnichkilkumiesięcy,żebywiedzieć,
żetoprzynajmniejwpołowiekaszmir.Wełnaprzetrzymujeemocje
ludzi,alekaszmirjestinny–onsprawia,żejeczujesz.
Zauważamznajomynapis„SkandynawskieLinieLotnicze”
iskręcamwstronęstanowiskaodprawy,potykamsięowalizkę
iprawieupadam.
–Ej!Uważaj!–warczynamniejakiśmężczyzna.
–Przepraszam.Niewidziałam.Przepraszam–mamroczę.
–Pomogłobyci,gdybyśzdjęłateokularyprzeciwsłoneczne!
Ustawiamsięnakońcukolejkiztwarząpłonącązewstydu.Ślepota
najednookozaburzawidzeniegłębi.Niepotrafięocenićdystansu,
akiedyskupiamwzroknaczymśprzedsobą,rzeczy,któresąodległe,
stająsięrozmazane.Wdomutoniesprawiałomiproblemu,
bowiedziałam,gdziewszystkojest,aleteraz...Jeśliniepotrafięnawet
przejśćprzezlotniskobezprzewracaniasię,tojakmamdotrzeć
doNorwegii?
Przytrzymujęsrebrnyamulet,którynoszęnaszyi,imówięsobie,
żebywziąćsięwgarść.Przebywałamtędrogęwielerazyzmamą
iprzedwypadkiemniemiałamproblemuzpodróżowaniem
poLondyniewpojedynkę.Poprostumuszęsięskupić.
Przedemnąstojądwierodziny;gdybysiępospieszyły,mogłabym
zdążyćnasamolot.Przeszukujętorbęiwyciągamwydrukowanye-bilet
orazwejściówkęnapromdoSkjebne.Skjebneznaczytylecolos,
przeznaczenie,wymawiasięto„Szeb-ne”,twarde„sz”,co,jaksię
okazuje,wzasadziepasuje.Kiedyśspędzaliśmytamkażdewakacje
–tatateż,zanimnaszostawił–aleodczasuwypadkumamaniechce
rozmawiaćaniowyspie,anioMormor,mojejbabci.
–Zapraszamnastępnąosobę.
Podchodzęikładęnabiurkumójpaszportoraze-bilet.