Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zabrzmiało.Siwekłakinakarkukierowcynastroszyłysię
ostrzegawczo.
Jesieńzaczęłasięwcześniej,dnikończyłyprędzej,niżwynikało
zkalendarzaprzyrody.Miałkiedyśtakąksiążkę.Każdymiesiąc
nakartkachinnegokoloru.Każdykolorzeswojągodziną,oznaczoną
nazegarzewrogustrony.Wiedziałdziękitemu,kiedydzięcioły
zapadająwzimowysen,dzikizrzucająfutro,abobrywijągniazda
womszałychdziuplach.
Zdarzałosięwciąż,żezazdrościłchłopcu,którymkiedyśbył.Ale
szybkoistarannieotymzapominał.
Ulicaciągnęłasiębezkońca,pełnadziur,słabooświetlona.
Przynajmniejnatymodcinku,któryłączącmiastozosiedlemnowych
domków,wyrosłychpodlasem,nawzgórzu,biegłprzezjałowepola,
działkowyugór,międzyrozrzuconymibryłamiburych,
jednopiętrowychkamienicniemieckiegoprzedmieścia.
Poniemieckiego.Poczyprzed?Kiedyjechałtędyostatnio,widział
śladypokulach.Siedemdziesiątlatpowojnie.Odpryskitynku,
szczerbywmurze.Aleniemyślał,żetożywerany.Wszystkomartwe.
Bardziejniżcmentarz.
Wczwartekbyłudentysty.Siedziałaraczejleżałnafotelujak
stółoperacyjny;niemy,skazanynaodsysająceślinęrurkiijakieś
plastykowerusztowanierozpychająceustasłuchająclekarza,który
wykorzystywałjegoprzymusowemilczenie,bysamemuopowiadać
kawały.
Idziefacetnocąprzezcmentarz.Patrzy,atamktoś,grabarz
widocznie,kopieświeżygrób.Topodszedłcichonadbrzegdołuirobi:
Hu!Grabarznic,tylkospojrzałwgórę,wzruszyłramionamiidalej
kopie.Więcfacetrękamimachaiwrzeszczy:Łaaa!Alegrabarz
znównic,dalejrobiłopatą.Notofacetmachnąłrękąiidziedalej.
Doszedłdocmentarnejbramy,atunagleczujecioswplecy,pada
naziemię.Podnosisięzaskoczony,iwidzi,żegrabarzgołopatą
walnął.Itengrabarzmówi:Straszymy,wygłupiamysię,OK.Ale
zabramęniewychodzimy!
Ślinabezradniezabulgotaławrurce,zębyzderzyłysię