Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zacisnąłempięściipoczułemskurczwgardle.-Doczekałemsię-myśla-
łem.-Toniejestsenaniprzywidzenie.Hitlerowcyjużunas.Robiątosamo,
corobiliwHiszpanii,gdzieśnadEbrolubinnymirzekami,wmałychmiastecz-
kach,którenamapierozłożonejwnaszympokojubyłytylkopunkcikami.Słu-
chałemwtedyojcaiwierzyłemmu,alenieumiałemsobiewyobrazić,cotoozna-
cza.Dziś,umoichstópleżyżarzącasięjeszczebelka,któradowczorajstanowiła
stropdomu,aobokzcegiełipopiołuwystajeposzarpanybut.Ktowie,jakilos
mniespotka?Jednojestpewne:niemogędaćsięhitlerowcomzłapać.Jeśliprze-
żyję,przyjdziedzieńzapłaty,ajaknie,towżadnymrazieniemogępoddaćsię
zadarmo.
Takrozważając,szedłemdalejwludzkimtłumie,którystałsięjużtakgęsty,
jakwczoraj.Dzieńbyłupalny,nieboczyste,alenadgłową,gdzieśwniebiosach
ciągleunosiłosięniepokojącedudnienie.ZaRykamiszosęlubelskąprzecinała
drogadoDęblina,gdzieznajdowałsięwojskowyośrodekszkolenialotniczego.
PotemprzeszedłemprzezmostnarzeceWieprz.Tostąd,w1920roku,uderzyło
natarciePiłsudskiego,którezadecydowałooklęscebolszewików.Byćmożehi-
storiapotoczyłabysięinaczejiniebyłobytejwojny,gdybynietonatarcie.Może
mielibyśmydziśSowietówwcałejEuropieizapanowałbynazawszespokój?
Byłojużdobrzepopołudniu,gdyrozmyślaniaprzerwałmiszummotorów
iszczękgąsienic.Zrozstępującegosiętłumucywilówwynurzyłsięopancerzony
ciągnik,azanimprzyczepionedziałoarmatnieciężkiegokalibru.Przystanąłem.
Zapierwszymciągnikiemjechałdrugi,trzeciinastępne,całakolumnakierująca
sięnaLublin.Pierwszyzatrzymałsięakuratnaprzeciwmnie.Młodyenergiczny
oficerpatrzyłwmapnikicośdługooglądał.Potemnasłuchiwał.Podbiegłdo
niegosierżant,zasalutowałioczymśrozmawiali.Beznamysłupodszedłemdo
oficera.
-Paniekapitanie,jestempoborowymzcenzusem,miałemwłaśnieiśćdopod-
chorążówkiłączności,mamzasobąprzeszkoleniewojskowe,obózwModlinie
iobózpracynadWartą.IdędoLublina,żebysięzmobilizować.Proszęoprzyję-
cienaochotnika.
Oficerspojrzałzmęczonymwzrokiem.
-Pomaturze…podchorąży…-mruknął.
-Bardzoproszęoprzyjęcie-powtórzyłem.
-Notowskakujmiędzyciągnikadziało.Tylkouważaj,żebycisięnoganie
poślizgnęła,bozrobizciebiemarmoladę.Sierżancie-zawołał,wskazującna
mnie-tenpojedzieznami.
Wtensposób,zupełnienieoczekiwanie,zostałemwcielonydowojska.By-
łemszczęśliwy.WreszciesięprzydamimożeukręcęgłowęjakiemuśSzkopowi.
Mocnościskałemrękąuchwyty,borzeczywiścienawybojachnogiślizgałymi
siępostalowychłączachdziała.Wierzyłemjednakwłasnymmięśniomidroga
mijałaszybko.Niepytałem,gdziejadę,boiniebyłojak.Alenieobchodziłomnie
to,grunt,żekierunekbyłsłuszny.
Słońcezbliżałosiękuzachodowiidługiecieniekładłysięjużnaszosie.Zza-
dowoleniemliczyłemprzejechanekilometry.Wpewnymmomencieznówusły-
71