Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kornelia
Budzęsię.Jezu,alemniegłowaboli.Cozasenmisię
przyśnił…Zaraz.Japierdolę,cojest?!Gdziejajestem?!
Przypominamsobieostatniechwileprzedtym,jaksię
tuznalazłam.Wracałamzpracy,wydawałomisię,
żektośmnieśledzii…faktycznietakbyło.Myślę,
cozrobić.Jestemprzywiązanadojakiegośsłupaizanic
wświeciesięztegonieuwolnię.Prędzejzrobięsobie
jeszczewiększąkrzywdę.Gdybymtylkomiaławodę,
spróbowałabymkrzyczeć,alemamtaksuchowustach,
żeniewyduszęzsiebiechoćbysłowa.Jeszczejest
miniedobrze.Ledwopowstrzymujsię,żebynie
zwymiotować.Tobytylkopogorszyłomojąsytuację.Ale
zaraz.Ktoiczemumógłbymnieporwać?Niemam
bladegopojęcia.Znikimniemamzatargu,pieniędzyteż
niemam,inawetniebyłamskąpoubrana.Więcco?
Ocomożechodzić?Jezu…
Niewiem,ileczasujużminęło,niewiemnawet,czy
jestdzień,czynoc.Nadalniewymyśliłampowodumojej
obecnościtutaj.Bojęsię.Czyktośmnieszuka?Czyktoś
mnietutajznajdzie?Mojagłowazarazpęknieodnatłoku
myśli.
Zrozmyślańwyrywamniedźwięknadjeżdżającego
samochodu.Mimowolniezaczynamsiętrząść.Wiem,
żezarazwejdzietumójporywacz.Amożeporywacze?
Pocichumarzę,żebytobyłtylkogłupiżartznajomych
zpracy.
Chwilępóźniejotwierająsiędrzwi.Światłorazimnie