Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
KołomozaikizwymazanymStalinemkręciłsię
bezdomny.Ubranypowłóczyście.Zwłosamiibrodąjak
uhrabiegoLwaTołstoja.Okulary–grubeszkła
wnajtańszejplastikowejoprawie.Byłpierwsząosobą,
którąpoznałemwMoskwie.Siedziałnaławeczce
zeswoimdobytkiemupakowanymwreklamówki.
Skinąłemgłową.Odpowiedziałuśmiechem.
–Dzieńdobry!
–Dzieńdobry!
PotemprzezlatawidywaliśmysięnaKijowskiej.
Jadometra,załatwiaćsprawy.Ondonikąd.Nastacjibył
usiebiewdomu.Znałkażdyjejszczegół,łącznie
zmiejscami,zktórychzniknąłJózefWissarionowicz.
Wodzapozbywanosięnadwasposoby.Albo
gowydłubywanoizastępowanojakimśtłem.Albo–gdy
byłzaduży–mozaikęzastępowanoinną.Najczęściej
idyllicznymobrazkiemroześmianychchłopek,krzepkich
górnikówipionierawstrojugalowym,puszczającego
wniebogołąbkapokoju.
–Todowód,żekażdąhistorięmożnanapisaćodnowa–
zauważyłrazrefleksyjnietowarzyszbezdomny.
Miałnadzieję,żetakbędzieiwjegoprzypadku?
***
Pewnegorazu,wiosną,wniezwykleupalnywieczór
szliśmyzM.opustoszałąKijowską.Rzadkokiedyperony
sątakwyludnione,ciche.Byłasobotaicałemiasto
pojechałonadacze,amyspóźnieniwracaliśmy
zespacerupoArbacie.Naszekrokiodbijałysię
odsklepieńpółkolistymechem.Naławeczcekoło
mozaikizeStalinemzakrytymczerwonymsztandarem
siedziałmójbezdomny.