Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
KINGA
Przezcałeprzedpołudniewnosiłamdodomupudłapełneróżnych
ważnychdlamniedrobiazgów,apopołudniurozpakowywałamrzeczy
istarałamsięjeupchnąć,gdzietylkosiędało.Choćbudynek,który
kupiłam,jestdosyćduży,ajawcaleniemamwielkiegodobytku,
toitakniezdołałamwszystkiegownimzmieścić.Naprzykład
wkuchnizabrakłomiejscanakolekcjękubków–głównieprzezto,
żepaniDąbrowska,poprzedniawłaścicielka,zostawiłamisporo
swoichbibelotów.Wywalanieichbyłojednakzadaniemnainnydzień
–bodowieczorabymsięztymnieuporała.Najwidoczniejstarszej
kobiecieprzedewszystkimzależałonatym,żebywkońcuwyjechać
docórki,iniezabrałazesobąnawetobrusów,którepamiętałychyba
czasydrugiejwojnyświatowej–aprzynajmniejwyglądałynatakie.
Wmiędzyczasiezadzwoniłamdohydraulika,któregoogłoszenie
znalazłamwinternecie.Oczywiścienapoczątkugłupiopalnęłam
–fachowiecśmiałsiępóźniejtakgłośno,żeażrozbolałomnieucho.
„Czymógłbypansięzająćmojąrurą?”niebyłonajlepszym
zagajeniemrozmowy,alewtedynieprzyszłominicinnegodogłowy,
zezmęczeniamiałamtotalnezaćmienieumysłu.Wkażdymrazie
hydraulikzgodziłsięprzyjśćizobaczyć,cojestnietak–zjawiłsię
pojakiejśgodzinieizmienił„kolanko”,cokolwiektobyło,skasował
mniejakzazłoto(atocałe„kolanko”byłotylkokawałkiemplastiku),
poczymposzedł,pogwizdującsobiewdrodzedodrzwi.Przynajmniej