Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jąodwiedził,miałdobrzepopięćdziesiątce,byłłysawy
iopadałymuspodnie,kiedykucał.Otrząsnęłasię
znieestetycznejwizjiiotworzyładrzwi.
–Jużstraciłamnadzieję...
Mężczyznaoniesłychaniebłękitnychoczachuniósł
wzdumieniubrwi.
–Jesteśblondynką–oznajmiłzaskoczony.
Ubranyjestrozsądniejaknahydraulika,pomyślała,
przyglądającsięznoszonymdżinsom,szarejkoszulce
zkrótkimrękawemisolidnymbutom.Miałteżciemne
włosy.Nieciemnobrązowe,tylkoniemalczarne,jak
nocneniebo.Pokręciłagłową.Nieważne,jakwygląda,
byletylkonaprawiłinstalacjęnapiętrze,pomyślała,
wspominającporanny,lodowatyprysznic.
Wpuściłagododomu,zauważając,żechoćjegowóz
stoinapodjeździe,onsamnietrzymażadnejtorby
zesprzętem.
–Gdziepańskienarzędzia?
Uśmiechnąłsię,pokazującczoło.
–Świetnie.Dowcipniś–mruknęła.–Problemjest
nagórze.Drzwidołazienkisątrzeciepoprawej,
abojlerznajdujesięwpiwnicy.Niewiem,gdziechce
panzacząć,ale...
Patrzyłnaniązhipnotycznąuwagą.Jakbymgoznała,
choćtoprzecieżniemożliwe.Takichoczusięnie
zapomina,pomyślała.
–Niejestpanhydraulikiem,prawda?
Kiedytylkowypowiedziałatesłowa,książki,które
właśnieskończyłaukładaćwsaloniku,sfrunęłyzpółek,
przeleciałyprzezotwartedrzwiiuderzyłyościanę
wholu.Ścianyisufitzaczęłydrżeć,ajedna