Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
człowiek!Ijakwspanialebybyło,gdybyonijegomnisi
mogliprzybyćjakomisjonarzedoPolski,atakżePrus,
LitwyiinnychpogańskichkrajównadBałtykiem.
„Naszkrajtakbardzopotrzebujekaznodziejów”,
pomyślałzesmutkiem.„Mamyksięży,toprawda,aleilu
znichjestnaprawdęświętychimądrych?OPanie,ześlij
nam,proszę,wielumnichówwbiałychhabitach,pilnych
uczniówhiszpańskiegoświętego!”
Nadziejabiskupa,żemnisiznowozałożonegozakonu
kaznodziejówmogąprzybyćdoPolski,okazałasiępłonna.
Czesławmówiłonichzwiększymzapałemniżwiedzą
ikiedymałagrupkamieszkańcówPółnocyprzybyła
doklasztoruŚwiętejSabinynarozmowęzDominikiem,
usłyszelinastępującewyjaśnienie:
–Ekscelencjo,mamniewieluzakonników–powiedział
łagodnieDominik.–CzęśćznichjestwHiszpanii,część
weFrancji.Tu,weWłoszech,zostałatylkogarstka.
Rozumieszwięc,żeniemogęterazwysłaćdowaszego
krajuanijednegomnicha.
Biskupowizrzedłamina.
–Takbardzopotrzebujemyduchownych–powiedział
drżącymgłosem–szczególniewmiastach.Miałem
nadzieję,imoisiostrzeńcyteż...aleoczywiście
rozumiemy,ojczeDominiku.Maszdużopracytu,
naPołudniu.Naszympragnieniemjest,byBógpostokroć
pobłogosławiłtwojedzieło.
JacekiCzesławdodalidojegosłówżarliwe„Amen”
inachwilęzapadłacisza.PotemDominikpodszedł