Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spokojnieoddycha,poszedłspać,ponieważranomusiał
podjąćswojeobowiązki,aleMateuszzmamąjeszcze
długoczuwali.Gdzieśnadranem,matkapoprosiła:
Idźjużspać.Jaznimzostanę.
Mateuszposzedłpocichudoswojegopokoju.
Kiedysięwreszciepołożył,stwierdził,żejestbardzo
zmęczony.Zasnąłodrazu,tylkoprzymknąłoczy.Nie
przeszkadzałamunawetgałąźwalącaodach.
Niestety,kołopołudniaojciecnadalnieodzyskał
przytomności.GdyMateuszwszedłdopokoju,zobaczył
obokniegomatkęwpomiętymubraniu.Onazawsze
dbałaosiebieicałydom,więctenwidokzdziwiłgo,
aczkolwiekrozumiał,żeteraznieinteresowałojejnic
pozazdrowiemmęża.
Burzanaszczęścieucichła,choćnadalhulałwiatr
izacinałostrydeszcz.PoszybkimśniadaniuMateusz
ubrałsięciepłoiwyszedłnazewnątrz.Miałzamiar
poszukaćkonia,choćwiedział,żebiednezwierzęraczej
nieoddaliłosięzbytnio.Florenceznałatuniemalżekażdą
piędźziemi,więcpoopanowaniupopłochu,zapewne
próbowałasamaodnaleźćdrogędodomu.Mateusz
częstonaniejjeździłwposzukiwaniusamotnościichwil,
którekradłzżyciatylkodlasiebie.Wrzosyijary,które
znajdowałysięwpobliżuplebanii,stwarzałykutemu
doskonałąokazję.Nikttakbardzojakonnieznałokolicy,
dlategoteżskierowałsięodrazuwstronę,gdziezajeżdżał
zFlorencenajczęściej.
Chłodnepowietrzebyłoniezbytprzyjemne.Deszcznadal
siąpiłiwkrótcezrobiłosięjeszczezimniej.Musiałbardzo
uważać.Wtymmiejscuwiłasiękrętadroga,awrzosy
skrzętnieukrywałyniebezpieczeństwa.Kamienie,mokre
oddeszczu,stałysięśliskieizdradliwe,należałopodwoić
ostrożność.
Kiedystanąłwreszcienadjarem,zdalekadojrzałstojącą
wdoleFlorence.Odetchnąłzulgą,widząc,żekoniowinic
sięniestało.Rozejrzałsiępookolicy.Choćniebobyło
zachmurzone,padałdeszcz,awiatrszarpałwrzosami,
Mateuszuśmiechnąłsięiwciągnąłrześkiepowietrze
wpłuca.Tenwidokkochałcałymsercem.