Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którabyłatakprzerażona,jakprzerażonypowinienbył
byćzłodziejwtejsytuacji.
Mamygo,powtarzam,mamygo!zawołałmłodszy
zpolicjantów,niespuszczającokazmężczyzny.
Nacoczekacie?!Zakujciego!Aresztujcie!zawołał
dyrektor,opluwającsięprzytymnadmiernieśliną,ale
chybanawettegoniezauważył.
Zostawcietomnie!odezwałasiękobieta,jejgłosbył
złodziejowibardzodobrzeznany.
Gdybymiałporównać,powiedziałby,żegłosten
przypominamudelikatnośćletniegowiatruiostrość
miodugryczanego,odczuwałprzyjemnemrowienie
wpłucach.
Amożepoprostubyłtostrach?
Uśmiechnąłsięjeszczeszerzej,gdystanęławdrzwiach.
Średniegowzrostuzcudowniewypracowanąsylwetką
wieczniezakrytąniedopasowanymstrojemwpostaciźle
dobranychżakietów.Długie,ciemnobrązowelokilśniły
zdrowymblaskiem.Orzechoweoczyciskałybłyskawice,
alekkozadartynos,naktórymdłońlosuzasiała
kilkanaścieuroczychpiegów,jakzawszezmarszczony
zpowoduwściekłości.
Ach,pannaWioletta!Jakzwyklezaszczytemjestdla
mniespotkaćpanią.Aletymrazemczujęsię
niedoceniony.Tylkotrzejpolicjanci?Hańbaci,pani…
Zamknijsięalboprzysięgam,żejeszczesłowo
iwięziennąpapkębędzieszwciągałprzezsłomkę
warknęła,zaciskającdłoniewpięści.