Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PewnoArabowie-mruknąłdosiebie,starającsięprzeniknąć
gęsteciemności-coonituznowurobią?Jakieśsprawkitego
przeklętegoAbdulli!
Łódkabyłajużbardzoblisko.
Oh,ja!Ktotam?!-krzyknąłAlmayer.
Szmergłosówprzycichł,leczwiosłapracowałyrówniegwałtownie
jakprzedtem.WtemzatrząsłsiękrzaktużprzedAlmayeremiłoskot
wiosełrzuconychnadnołodzizadźwięczałwciszynocnej.Wioślarz
uchwyciłsięzwisającychgałęzi,leczmimotoAlmayerzaledwiemógł
rozeznaćciemnyzarysgłowyiramionwystającynadbrzegiem.
Abdulla?-spytałniepewnie.
Poważnygłosodpowiedział:
TuanAlmayermówidoprzyjaciela.NiematużadnegoAraba.
Almayerowisercetargnęłosięwpiersi.
Dain!-krzyknął-nareszcie!nareszcie!Wyczekiwałemcię
codniaiconocy!Straciłemjużprawienadzieję!
Nicniemogłobywstrzymaćmnieodpowrotu-odparłtamten
niemalgwałtownie.-Nawetśmierć-szepnąłdosiebie.
Takmówiprzyjaciel,prawdziwyprzyjaciel!-zawołał
serdecznieAlmayer.-Popłyńciewdółdopomostuiniechtwoiludzie
ugotująsobieryżwkampungu,amyprzeztenczasporozmawiamy.
Niebyłoodpowiedzinatozaproszenie.
Cóżtoznaczy?-spytałniespokojnieAlmayer.-Mamnadzieję,
żebrygowinicsięniestało?
Brygznajdujesiętam,gdzieżadenorangBelandaniemoże
godosięgnąć-rzekłDainponuro,leczAlmayer,uniesionyradością,
niezauważyłjegotonu.
Todobrze.Alegdziewszyscytwoiludzie?Maszzesobątylko
dwóch.
Posłuchajmnie,tuanieAlmayer-rzekłDain.-Jutrzejszesłońce
ujrzymniewtwoimdomuibędziemywtedyrozmawiali,aleteraz
muszępłynąćdoradży.
Doradży?dlaczego?czegochceszodLakamby?
Tuanie,pomówimyjutrojakprzyjaciele.Muszęwidzieć
Lakambęjeszczedziśwnocy.