Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
irozgwarze.Robotnicytoczylibeczkilubprzesuwalipakiwtakt
śpiewnegopomrukukończącegosięrozpaczliwymwrzaskiem.
Wdalszejczęścihaliodgrodzonodużąprzestrzeńdobrzeoświetloną,
naprzeciwwielkichdrzwi;tunadhałasemstłumionymprzezoddalenie
górowałłagodnyibezustannydźwięksrebrnychguldenów.Roztropni
ChińczycyliczylijeiukładaliwstosypodnadzorempanaVincka,
kasjera,którybyłduchemopiekuńczymtegomiejscaiprawąręką
Szefa.
WtymjasnymzakątkupracowałAlmayerprzyswoimstole,
niedalekomałychzielonychdrzwi,uktórychstałzawszeMalaj
wczerwonympasieiturbanie;ciągnąłzazwisającysznurek,
podnosząciopuszczającrękęzdokładnościąmaszyny.Sznurekten
wprawiałwruchpunkahpodrugiejstroniezielonychdrzwi,gdzie
mieściłosiętakzwaneprywatnebiuro;królowałtamstaryHudig
-Szef-udzielająchałaśliwychposłuchań.Niekiedymałedrzwi
otwierałysięgwałtownie,ukazującprzezbłękitnawąmgłędymu
tytoniowegodługistół,obstawionybutelkamiprzeróżnychkształtów
ismukłymidzbanamizwodą;wfotelachzrotanuleżelihałaśliwie
rozprawiającymężczyźni,aSzefwychylałgłowęprzezdrzwi
itrzymajączaklamkę,mruczałcośpoufniedoVincka;czasemrzucał
grzmiącyrozkaznahalęlubteżzwietrzywszynieznajomego
iwahającegosięgościa,witałgoprzyjaznymrykiem:„Szanowanie,
kapitan!Panskont?Bali,tak?Kutsepanma?Mnietrzebakutsów!
Mnietrzebawszystko,copanma!Ha,ha,ha!Proszędoszrodka!”
Wśródhuraganuwykrzykówwciągałnieznajomegodobiura,drzwisię
zamykałyizwykłehałasyrozlegałysięznowu:śpiewrobotników,
łoskotbeczek,skrzypieniepośpieszniepiszącychpiór;nadwszystkim
zaśgórowałmelodyjnydźwiękdużych,srebrnychpieniędzy,
płynącychnieustannieprzezżółtepalceuważnychChińczyków.
WMakassarzekipiałowówczasżycie,kwitłhandel.Byłtopunkt
zbornydlawszystkichawanturników,którzyzaopatrzywszyswoje
szkunerynawybrzeżuaustralijskim,puszczalisięwgłąbArchipelagu
Malajskiegowpogonizapieniędzmiiprzygodami.Ciśmiałkowie
ważącysięnawszystkoniestroniliodpotyczekzkorsarzami
grasującymijeszczewtedynawieluwybrzeżach;mającwęch
dointeresów,dorabialisięszybkomajątku,aogólnymichrendez-vous
byłaowazatoka,gdziezjeżdżalisiędlatransakcjihandlowych
iuciech.Kupcyholenderscyzwalitychludziangielskimikramarzami
wędrownymi.Niektórzyznichbylitobezsprzeczniedżentelmeni,