Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spadkobiercapogańskichwyspiarzy.
Siedziałemkiedyśnabrzegustrumieniaionaprzyszła.Właściwie
przechodziłatędy.Zatrzymałasię,patrzyłanamnie,poczymusiadła
obokdośćbliskomnie,takżeskrajjejsukniniemaldotykałmojego
buta.Byłemporuszonytymskrawkiemmateriałuleżącegotak
niedalekoodmojejnogiiporównałemgodoliliowegozboczagóry.
Onaprzezchwilęsiedziała,poczymwstałaiodeszła.Patrzyłem
zanią.
Miećwsobiegodność.Cobytomiałoznaczyć?Jestjakaśtwarz,
albojejniema.Alegodność.Niemaonachybanicwspólnego
zestarzeniemsię.Możezresztągodnośćjesttymsamymcowierność.
Starałasiębyćdobradlaludzi,dlazwierząt.Częstomówiła,
żeludziesąpodobnidomrówek,chodzitylkooto,ktorozwalaich
mrowiska.Ludziemająwsobiewielezdzikichzwierząt,mawiała.Nie
podawałajednakżadnychprzykładów.Zresztąniktjejotoniepytał.
Niemogłemcięzawieść,myślałemwielokrotnie,jesteśjakliśćłopianu
wwiosennymgęstymdeszczu.Brakujetylkotwoichwłosówmiędzy
moimirękamianiebem.Tosąwłosyniebieskie,trochęzeszkła,
anajwięcejzmgły.Będęsięmodlićdotwojegocieniaitwoichsnów.
−Dokądidziesz,panie?–mówiłaoporankumajowym,gdygaje
starałysięusunąćnamzdrogi.
−Donikąd–odrzekłem.−Apanipewniedokądśidzie?
–zapytałem.
−Donikąd–odrzekłaona.–Myślałam,żepandokądśszedł,
dlategozapytałam.
−Donikąd–mruknąłem.−Terazpaniwie–dodałem.
Chwilamiczuła,żemaprzedsobąjednąwielkąpustynięludzką.
Widziałaludzijakoporuszającesięmarionetki.Starałasięwniknąć
wmotywyskłaniająceichdoporuszaniasię,alebezpowodzenia.Nie
przystawałydoniej.Możeichnierozumiem,myślała.Alenależę
dotegogatunku,dlaczegowięcniemiałabymichrozumieć.Miała
wrażenie,żeotaczająpustaprzestrzeń.Odczasudoczasuktoś