Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Edmund…
–Nie.–Położyłempalecnajejustach.–Wybacz,aletopierwsza
imamnadziejęostatniasytuacjawnaszymżyciu,kiedytojamówię,
atysłuchasz.Gdyukładałemplandziałaniadladrużyny,przyszło
midogłowykilkaraddlaciebie.Zapamiętajje,proszę,choćniektóre
wcalecisięniespodobają.Iobiecaj,żebędzieszsięichtrzymać.
Saraskinęłagłową,zaniepokojona,aleopanowana.
–Dobrze.Mówwięc.
Zacząłemmówić.Słuchałazuwagą,odczasudoczasukiwając
lekkogłową,apotemzadałamikilkapytań,codojednegorzeczowych
izasadnych.Odpowiedziałemnajlepiej,jakumiałem,czującprzytym
cośnakształtulgi.Zrobiłemwszystko,byzapewnićbezpieczeństwo
rodzinie.
Teraznadchodziłapora,byzrobićtosamodlaDoliny.
Zdmuchnąłemniemalżewypalonąświecę,apotemdługoleżałem,
wtulonywplecySary,alesennienadchodził.Wydawałomisię,
żemojażonajużdawnośpi,leczwtedyprzezciemnośćnapłynął
domniejejszept:
–Śpijdobrze.
–Tyteż–odpowiedziałem.