Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Saraucałowałaobusynówwczoła,zmierzwiłaimczupryny
iwyszłazichsypialni,podrodzewpadającnazarumienionąSalię.
–Mamo!–zawołaładziewczynka.–Jakiśpandociebie.Tentaki…
no,tentakidziwny.
–Notak–mruknęłaSara.–Jeszczeto.Ubierzsięciepło.Pójdziesz
zemną.
–Naprawdę?–Saliaotworzyłaszerokooczy.–Agdzie?
–Mówisię:dokąd.Pospieszsię,boztym…panemniedasiędługo
rozmawiać.
ZgłównejizbydocierałyjużgłosyAndrei–ostrzejszyizajadlejszy
niżzwykle–idrugi,męski,alemiękkiiukładnyażdoprzesady.Sara
upewniłasię,czyzapięławszystkieguziki,apotemdlapewności
owinęłaszyjęszalikiem.Zabijęcię,Edmund,pomyślałabez
przekonaniaizbiegłaposchodach.
–PaniEdmundowa!–RozpromienionySzmyrgielukłoniłsiętak
nisko,żeomałonieprzyrżnąłczołemwdeskipodłogi.–Cieszęsię,
żepaniąwidzę,paniEdmundowazłociutka…
–Sara?–Głosmatkimiałwsobietylepowabu,ileodgłosuderzenia
kopyściąwarkuszblachy.Andreawpatrywałasięwcórkę
zmrużonymi,niecoprzekrwionymioczami,cowpołączeniuzmierzwą
nagłowieprzydawałojejwygląduindoragotowegodostarcia.–
Takreaturatwierdzi,żeprzyszłatunatwojezaproszenie!
–Zaproszenie?–prychnęłaSara.
Ułożyłasakwęnaławieiwyciągnęłazniejszerokipaszesztyletem
wpochwie,którydostałakiedyśodGramma.Odwracającsię
kuSzmyrglowi,zaczęłazapinaćpasnabiodrach.
–Juści,paniVitalisowa.–Mężczyznazentuzjazmempokiwał
głowąizatarłdłonie.–PanEdmundprosił,bymtuprzyszedł
ipomógł…
–Oczywiście!–wykrzyknęłaAndreaitupnęłaobcasem
wpodłogę.–Możnasiębyłotegodomyślić.Edmund,tak?Edmund
zatymstoi?
Przeniosławściekływzroknacórkę.
–Tenpatałachznowucięwcośwrobił,apotemzwiałztymi
nierobamiwsinądal?–wysyczała,zanurzającpalcewrozczochranych
włosach.–Niechjagodorwę…Niechjatylkozobaczętego
ochlapusa!
Sarazacisnęłazęby.Matka,dlaktórejrozprawazwszelkimi
zagrożeniamizakończyłasięzchwilątriumfuVitalisa,instynktownie
powróciładoświętejwojnyprzeciwkozięciowi,aleonabyłajużtym