Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
WConetoewszyscyuważalirodzinęMarsdenów
zapechową.Clementinezcałychsiłtemuzaprzeczała
–jeśliniesłowami,topięścią–wgłębiduchaczuła
jednak,żetoprawda.Niewiedziałanatomiast,kiedy
ówbrakszczęściawkońcujądosięgnie.
Elenorpewnieznałaodpowiedź–jejstarszasiostra
znaławieleodpowiedzi.
Właśnienastałolato,parneigorące,awpowietrzu
niczymfatumwisiałaburza.Clementinewyczuwała
jąkażdymfragmentemskóry,spoglądającwmilczeniu
naciemnoniebieskieniebo,takintensywnejakoczyich
ojca.Niesłyszałanicpozacykaniemświerszczyidalekim,
ledwiedosłyszalnymrechotemżab,ajejduszarwałasię
dobiegu.
Trzysiostrybyłybardzopodobnedosiebie,
ajednocześniezupełnieinne.Wszystkiemiały
brunatnobrązowewłosyitakiegosamegokoloruoczy,
upstrzoneplamkamizieleni,orazciemne,ziemisteskóry,
naktórychsłońcenamalowałopiegi.Wyglądałyzupełnie
jakbywyrosłyzziemizadomem.
Wszystkietrzysiedziaływłaśnienaskrajudrogi
iwmilczeniuczekałynaojca,dobrzeukrytewcieniu
jesionu;otaczałyjełąkausłanabiałymiiżółtymi
kwiatkami,cykadyizapachsuchejtrawy.
Najstarszazsióstr–Elenor–naogółponuraipoważna,
pragnęławyrwaćsięzConetoeiwyruszyćgdzieś
wposzukiwaniupomyślności;wjejoczachczęstogościł