Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jakmożesztakmówić?–oburzyłasię.–Rodzice
sąbardzoszczęśliwi,jeszczewieledobregoichczeka.
–Nadodatektwojamamauparłasię,żetobędzie
najpiękniejszauroczystośćzewszystkich
dotychczasowych–ciągnęłaMarta.–Takiedeklaracje
niczegodobregoniewróżą.
–Ciociu,proszęcię.Wieszprzecież,żemama
przywiązujewielkąwagędorodzinnychtradycji.
Celebrujewszystkiejubileusze.Todziękiniejtendomjest
wyjątkowy.
–Wtymmiejscusięzgodzę–przytaknęłaochoczo
ciotka.–Normalnościuwaszagrosz.
–Nieotomichodziło!
Martapoprawiłachustkęiwyćwiczonymiruchami
szybkoobierałakolejnejabłka.
–Helenaogłosiładzisiajrano,żezorganizuje
perfekcyjnąuroczystośćiniechniktnieważysięjej
przeszkodzić–powiedziałazłowieszczymtonem.
–Przewidujękatastrofędokładnietaksamowielką,jak
wysokijestpoziomstarań,żebywszystkowypadło
idealnie.Tosięnieuda.Zbytciasnegoprześcieradła
nasłonianienaciągniesz.Zawszecigdzieśbędzie
wystawałpopielatytyłek.
Juliaroześmiałasię,choćprzyjechaładodomu
wnaprawdęzłymnastrojuiżartywyjątkowojejnie
śmieszyły.
–Obiemamynienajlepszeprzeczucia,ale
tonaszczęściebezznaczenia.Znammamęiwiem,
żejeślicośsobiepostanowi,osiągniecel.
–Oczywiście.–Ciotkazgodziłasiędlaświętegospokoju.
–Niemamzamiarusiękłócić,choćośmielęsięwtrącić,
żejaznamtwojąmamę,amojąsiostrę,owieledłużejniż
ty.Aledośćotym.Sąterazważniejszesprawy.Cocię
trapi,powiedzszczerze.Przecieżwiem,żebezpowodu
tunieprzyjechałaś.
Juliazaczerwieniłasięlekko,akrzywouciętaskórka
odjabłkaspadłanapodłogę.
–Owocówniemarnuj–skarciłająciotka.–Darów